- Viviene może byś tak się ruszyła, co? Nie będę
czekała na ciebie wieczność! - Krzyknęła niewysoka wampirzyca przy kości o rubinowych tęczówkach i wrednym wyrazie twarzy.
- Idę już, po co tak wrzeszczysz Diano - odpowiedziała złotooka.
- Wleczesz się, jak mucha w smole. Jesteś wampirem, a nie ludzkim
pomiotem…
- Nie zapominaj, że ty również nim kiedyś byłaś.
- Ludzie to zwierzęta, nie zasługujące na nic innego oprócz śmierci -
powiedziała z uśmiechem na twarzy Diana.
- Jesteś okropna - wycedziła Viviene.
- Ja? Chyba żartujesz. Nic na to nie poradzisz, że jesteś tym kim
jesteś. Nie rozumiem, dlaczego się tak ograniczasz. Ta twoja żałosna dieta i
szacunek do ludzkiego życia. Uhh… po prostu aż mnie mdli, jak czasami na ciebie
patrzę.
- Może niedługo już nie będzie cię mdliło - wtrąciła ze złością
dziewczyna. - Nic ci do mojego marnego życia.
- Weź się ty posłuchaj kobieto! Jesteś najbardziej perfekcyjnym
drapieżnikiem na ziemi, posiadasz niesamowity talent, który marnujesz. Możesz
być niezwyciężona, możesz władać światem…- podekscytowała się.
- Ale może ja nie chcę tak dalej żyć! - wrzasnęła czarnowłosa. - Mam
tego dość! Ty niczego nie rozumiesz! Pałasz nienawiścią do każdego kogo
spotkasz, zabijasz z zimną krwią, jesteś potworem!
- Widzę, że święta się znalazła - zaszydziła wampirzyca. - Jesteś
taka sama, jak my i lepiej byłoby gdybyś to w końcu zrozumiała. A teraz zrób to,
o co cię poproszę.
- Wiem, że do świętości dużo mi brakuje. Ale nie jestem potworem
zabijającym z zimną krwią, nigdy!
- Skończyłaś już? Jak tak, to mam dla ciebie zadanie.
- Zadanie czy polecenie?
- Jak zwał, tak zwał. Idź do miasta i wypłać wszystko z mojego konta,
numer oraz hasło znasz, więc do roboty. Niedługo się stąd wynosimy, a ja
potrzebuje gotówki.
- Czemu sama nie pójdziesz?
- Bo bankowiec nie dożyłby do dzisiejszego wieczoru. A może masz
ochotę przyczynić się do jego śmierci? - Kolejny raz zakpiła z koleżanki.
- Ostatni raz - szepnęła.
- Ostatni raz? Masz jakieś plany?
- Mam i nie martw się niedługo się o nich dowiesz i Tom również.
- Chyba nie zamierzasz nas opuścić? - zapytała ostrożnie Diana.
- Pożyjemy zobaczymy - odrzekła dziewczyna, ruszając w
wampirzym tempie w kierunku miasta.
~*~
Słowa Diany cały czas
huczały jej w głowie - Nic na to nie
poradzisz, że jesteś tym kim jesteś! Jesteś taka sama jak my!
Jednak ona nie była taka sama, jak jej towarzysze. Zawsze inna, żyjąca w
odosobnieniu, nigdy nie wybaczyła sobie tego, co zrobiła ponad 70 lat temu.
Zabiła, po raz pierwszy i ostatni. Jej nowe życie było dla niej
przekleństwem, każdego dnia i każdej nocy powracała myślami do tamtego
feralnego dnia. Znała każdy szczegół na pamięć, ponieważ chciała go pamiętać, aby nigdy
więcej nie doszło do podobnego wypadku.
To, co czuła po śmierci ukochanego, nie dało się opisać. Czuła do
siebie obrzydzenie i odrazę, chciała się nawet zabić. Kiedy jednak spostrzegła,
że to nie możliwe, poczęła tolerować siebie w pewnym stopniu.
Zawsze postrzegała
siebie, jako krwiożerczą bestię, ale nie jako potwora. Odebrała jedno życie,
życie które było jednocześnie jej życiem.
Z biegiem lat uczyła się nieśmiertelności, odkryła swój jakże
fascynujący dar. A mianowicie zdolność odzwierciedlania darów innych wampirów. Pod tym względem była skarbem, uzupełnieniem kolekcji Toma i Diany -
dwóch wampirów posiadających niesamowitą żądzę i chęć władzy na ziemi.
Do miasta dotarła w niespełna minutę, zawsze była szybka. Wszystkie
wampirze cechy przychodziły jej z taką łatwością, była idealna - mimo żalu,
jaki do siebie odczuwała.
Nie była przeciętna wampirzycą, lecz niezwykle urodziwą. Dzięki swojej
„żałosnej” diecie mogła przebywać wśród ludzi, panowała nad sobą. Wśród innych
wampirów uchodziła za niezwykle kobiecą, dobrze wychowaną i
inteligentną. Poprzez dotyk zdobywała dary nieświadomych wampirów, z początku
bez interesownie, lecz później została do tego zmuszana.
Tom i jego partnerka - chęć zdobycia świata, chęć usunięcia Volturi.
Prawdziwi następcy królewskiej rodziny, tak siebie postrzegali. Jednakże prawda
była zupełnie inna, to potwory i parszywe kreatury. Brak szacunku do
jakichkolwiek istot obdarzonych darem życia, brak zrozumienia dla innych. Tak
właśnie postrzegała ich Viviene, jednak cierpliwość ma swoje granice. Złotooka
podjęła decyzję, którą wkrótce zamierzała zrealizować.
Gdy znalazła się na głównej ulicy małego miasteczka, poczuła zapach
ludzkiej krwi. Przez półwieku ćwiczyła się w
samokontroli i jej wysiłki nie poszły na marne. Mogła bez problemu funkcjonować
obok człowieka, czasami chodziła na zakupy i załatwiała sprawy w banku. Od
początku swojej egzystencji dbała o swój nienaganny wizerunek, konto bankowe
oraz przyszłość.
Lubiła niektóre walory życia nieśmiertelnej, przede wszystkim swoje
wyczulone do granic możliwości zmysły i szybkość. Jeszcze przed poznaniem Toma
i Diany podróżowała po świecie, poznawała różne kultury, obyczaje, ludzi oraz
wampiry. Podczas spotkań z pobratymcami, zdobywała ich zdolności, jednak nie po
to, aby w jakikolwiek sposób im zaszkodzić. Każdy dobrze wychowany wampir
podczas powitania wyciągał dłoń, a ona ja ujmowała.
Czy było w tym coś złego?
Co do jej daru, w ciągu 70 lat wzmocnił się o kilka dodatkowych
umiejętności - wiedziała między innymi, czy ktoś mówi prawdę, czy kłamie. Potrafiła
hipnotyzować, sprawiać iluzję snu, posiadała dar przeczucia zdarzeń, a także, z czego była najbardziej dumna - potrafiła unieruchomić
przeciwnika spojrzeniem.
Jej zdolności sprawiły, że stała się pożądanym obiektem Toma, była
jego tajną bronią. Ten uczył ją odwiecznej sztuki pojedynku i walki z potencjalnym zagrożeniem. Wszystkie te zabiegi miały przygotować Viviene do walki, którą
wkrótce miała stoczyć. Jednak dziewczyna nie miała o tym pojęcia.
Z zamyślenia wyrwał ją
głos mężczyzny w okienku bankowym.
- Dzień dobry, w czym
mogę Pani pomóc?
- Witam, chciałabym
wypłacić wszystko z mojego konta.
- Oczywiście, proszę
wpisać na ekranie monitora numer konta i hasło.
Dziewczyna wykonała polecenie, po czym spojrzała na mężczyznę. Bankowiec zatracił się w spojrzeniu nieznajomej, serce
zaczęło bić szybciej, na czole wystąpiły krople potu. Viviene uwielbiała
doprowadzać płeć przeciwną do takiego stanu.
- Na taką wysoka sumę musi pani poczekać - powiedział z trudem.
- A ile to zajmie? - Zapytała mrużąc przy tym figlarnie oczy i
uśmiechając się szeroko.
- Dla takiej klientki mniej, niż półgodziny - odpowiedział.
- To może ja wrócę za jakiś czas?
- Ależ nie musi Pani wychodzić, proszę za mną, zaprowadzę Panią do
sali ważnych interesantów – powiedział wstając.
Dziewczyna podążyła we wskazanym kierunku, mężczyzna otworzył przed
nią drzwi. Znalazła się w przytulnym pomieszczeniu, ściany pomalowane były
groszkowym kolorem, a na środku stały czarne skórzane fotele i szklany stolik. Na
ścianach wisiały ciekawe pejzaże przedstawiające różne kraje świata. Viviene
usiadła w najbliższym fotelu uśmiechając się do ekspedienta.
- Bardzo dziękuję.
- Proszę się nie martwić, pieniądze będą w ciągu jak już mówiłem
półgodziny, może mogę zaproponować coś do picia? - zaproponował bankowiec.
- Nie dziękuję.
- W takim razie wracam do swoich obowiązków, gdy
wszystko będzie gotowe przyjdę po Panią osobiście.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję - odpowiedziała wampirzyca.
Kolejne półgodziny Viviene mogła wykorzystać na przemyślenia swojej
przyszłości. Jedno wiedziała na pewno, musi opuścić piekielną parkę, zanim
zrobią coś głupiego. Miała ich po dziurki w nosie.
Ale gdzie się udać? Co zobaczyć? A gdyby tak wrócić do domu?
Darcy nie żyła już od dobrych kilku lat, ale co ciągnęło ją do
Phoenix? Sama nie wiedziała, chciała wrócić. Zobaczyć znajome krajobrazy,
ulice, domy, może żyje jeszcze jej jakaś rodzina. Chciała zrobić coś jeszcze,
ale nie wiedziała, czy da radę, w końcu nigdy tam nie dotarła.
Po półgodzinie mężczyzna przyniósł upragnione pieniądze. Viviene
pożegnała się i wyszła z uśmiechem na twarzy.
Zaczynam nowe życie - pomyślała.
Skoro miała wyjechać musiała się przygotować do wyjazdu. Na szczęście
w miasteczku był jeszcze jeden bank, dziewczyna pośpiesznie wypłaciła sporą
część pieniędzy i udała się na zakupy.
Swoje pierwsze kroki postawiła w kierunku salonu samochodowego audi,
nie było problemu z wyborem, zawsze wiedziała jakim samochodem chciałaby
jeździć - czarne z przyciemnianymi szybami Audi S8. Po godzinie papierkowej
robocie, Viviene wyjechała z salonu swoim nowym autem.
Spojrzała na zegarek, wiedziała, że Diana będzie się wściekać jak od
razu nie wróci. Ale w tym momencie miała to dosłownie gdzieś. Prosto z salonu
podjechała pod małe centrum handlowe, zakupy znowu sprawiały jej przyjemność.
Nie kupiła dużo, tylko to co potrzebne - torba, przybory kosmetyczne, kilka
ubrań i okulary przeciwsłoneczne.
Wychodząc galerii na niebie świecił księżyc, dziewczyna zaśmiała się
pod nosem i powiedziała.
- Czas na wojnę.
„Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne”
- William Shakespeare
- William Shakespeare
Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńGratulacje.
Za jakiś czas ja też coś napiszę :)
Cieszę się, w takim razie zachęcam do dalszej lektury :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
"To, co czuła po śmierci ukochanego nie dało się opisać"
OdpowiedzUsuńNie powinno być "tego"?