15 kwietnia 2012

Rozdział 3


Kilka lat później…

- Viviene może byś tak się ruszyła, co? Nie będę czekała na ciebie wieczność! - Krzyknęła niewysoka wampirzyca przy kości o rubinowych tęczówkach i wrednym wyrazie twarzy.
- Idę już, po co tak wrzeszczysz Diano - odpowiedziała złotooka.
- Wleczesz się, jak mucha w smole. Jesteś wampirem, a nie ludzkim pomiotem…
- Nie zapominaj, że ty również nim kiedyś byłaś.
- Ludzie to zwierzęta, nie zasługujące na nic innego oprócz śmierci - powiedziała z uśmiechem na twarzy Diana.
- Jesteś okropna - wycedziła Viviene.
- Ja? Chyba żartujesz. Nic na to nie poradzisz, że jesteś tym kim jesteś. Nie rozumiem, dlaczego się tak ograniczasz. Ta twoja żałosna dieta i szacunek do ludzkiego życia. Uhh… po prostu aż mnie mdli, jak czasami na ciebie patrzę.
- Może niedługo już nie będzie cię mdliło - wtrąciła ze złością dziewczyna. - Nic ci do mojego marnego życia.
- Weź się ty posłuchaj kobieto! Jesteś najbardziej perfekcyjnym drapieżnikiem na ziemi, posiadasz niesamowity talent, który marnujesz. Możesz być niezwyciężona, możesz władać światem…- podekscytowała się.
- Ale może ja nie chcę tak dalej żyć! - wrzasnęła czarnowłosa. - Mam tego dość! Ty niczego nie rozumiesz! Pałasz nienawiścią do każdego kogo spotkasz, zabijasz z zimną krwią, jesteś potworem!
- Widzę, że święta się znalazła - zaszydziła wampirzyca. - Jesteś taka sama, jak my i lepiej byłoby gdybyś to w końcu zrozumiała. A teraz zrób to, o co cię poproszę.
- Wiem, że do świętości dużo mi brakuje. Ale nie jestem potworem zabijającym z zimną krwią, nigdy!
- Skończyłaś już? Jak tak, to mam dla ciebie zadanie.
-  Zadanie czy polecenie?
- Jak zwał, tak zwał. Idź do miasta i wypłać wszystko z mojego konta, numer oraz hasło znasz, więc do roboty. Niedługo się stąd wynosimy, a ja potrzebuje gotówki.
- Czemu sama nie pójdziesz?
- Bo bankowiec nie dożyłby do dzisiejszego wieczoru. A może masz ochotę przyczynić się do jego śmierci? - Kolejny raz zakpiła z koleżanki.
- Ostatni raz - szepnęła.
- Ostatni raz? Masz jakieś plany?
- Mam i nie martw się niedługo się o nich dowiesz i Tom również.
- Chyba nie zamierzasz nas opuścić? - zapytała ostrożnie Diana.
- Pożyjemy zobaczymy - odrzekła dziewczyna, ruszając w wampirzym tempie w kierunku miasta.

~*~

Słowa Diany cały czas huczały jej w głowie - Nic na to nie poradzisz, że jesteś tym kim jesteś! Jesteś taka sama jak my!
Jednak ona nie była taka sama, jak jej towarzysze. Zawsze inna, żyjąca w odosobnieniu, nigdy nie wybaczyła sobie tego, co zrobiła ponad 70 lat temu.
Zabiła, po raz pierwszy i ostatni. Jej nowe życie było dla niej przekleństwem, każdego dnia i każdej nocy powracała myślami do tamtego feralnego dnia. Znała każdy szczegół na pamięć, ponieważ chciała go pamiętać, aby nigdy więcej nie doszło do podobnego wypadku.
To, co czuła po śmierci ukochanego, nie dało się opisać. Czuła do siebie obrzydzenie i odrazę, chciała się nawet zabić. Kiedy jednak spostrzegła, że to nie możliwe, poczęła tolerować siebie w pewnym stopniu. 
Zawsze postrzegała siebie, jako krwiożerczą bestię, ale nie jako potwora. Odebrała jedno życie, życie które było jednocześnie jej życiem.
Z biegiem lat uczyła się nieśmiertelności, odkryła swój jakże fascynujący dar. A mianowicie zdolność odzwierciedlania darów innych wampirów. Pod tym względem była skarbem, uzupełnieniem kolekcji Toma i Diany - dwóch wampirów posiadających niesamowitą żądzę i chęć władzy na ziemi.
Do miasta dotarła w niespełna minutę, zawsze była szybka. Wszystkie wampirze cechy przychodziły jej z taką łatwością, była idealna - mimo żalu, jaki do siebie odczuwała.
Nie była przeciętna wampirzycą, lecz niezwykle urodziwą. Dzięki swojej „żałosnej” diecie mogła przebywać wśród ludzi, panowała nad sobą. Wśród innych wampirów uchodziła za niezwykle kobiecą, dobrze wychowaną i inteligentną. Poprzez dotyk zdobywała dary nieświadomych wampirów, z początku bez interesownie, lecz później została do tego zmuszana.
Tom i jego partnerka - chęć zdobycia świata, chęć usunięcia Volturi. Prawdziwi następcy królewskiej rodziny, tak siebie postrzegali. Jednakże prawda była zupełnie inna, to potwory i parszywe kreatury. Brak szacunku do jakichkolwiek istot obdarzonych darem życia, brak zrozumienia dla innych. Tak właśnie postrzegała ich Viviene, jednak cierpliwość ma swoje granice. Złotooka podjęła decyzję, którą wkrótce zamierzała zrealizować.
Gdy znalazła się na głównej ulicy małego miasteczka, poczuła zapach ludzkiej krwi. Przez półwieku ćwiczyła się w samokontroli i jej wysiłki nie poszły na marne. Mogła bez problemu funkcjonować obok człowieka, czasami chodziła na zakupy i załatwiała sprawy w banku. Od początku swojej egzystencji dbała o swój nienaganny wizerunek, konto bankowe oraz przyszłość.
Lubiła niektóre walory życia nieśmiertelnej, przede wszystkim swoje wyczulone do granic możliwości zmysły i szybkość. Jeszcze przed poznaniem Toma i Diany podróżowała po świecie, poznawała różne kultury, obyczaje, ludzi oraz wampiry. Podczas spotkań z pobratymcami, zdobywała ich zdolności, jednak nie po to, aby w jakikolwiek sposób im zaszkodzić. Każdy dobrze wychowany wampir podczas powitania wyciągał dłoń, a ona ja ujmowała.
Czy było w tym coś złego?
Co do jej daru, w ciągu 70 lat wzmocnił się o kilka dodatkowych umiejętności - wiedziała między innymi, czy ktoś mówi prawdę, czy kłamie. Potrafiła hipnotyzować, sprawiać iluzję snu, posiadała dar przeczucia zdarzeń, a także, z czego była najbardziej dumna - potrafiła unieruchomić przeciwnika spojrzeniem.
Jej zdolności sprawiły, że stała się pożądanym obiektem Toma, była jego tajną bronią. Ten uczył ją odwiecznej sztuki pojedynku i walki z potencjalnym zagrożeniem. Wszystkie te zabiegi miały przygotować Viviene do walki, którą wkrótce miała stoczyć. Jednak dziewczyna nie miała o tym pojęcia.     
Z zamyślenia wyrwał ją głos mężczyzny w okienku bankowym.
- Dzień dobry, w czym mogę Pani pomóc?
- Witam, chciałabym wypłacić wszystko z mojego konta.
- Oczywiście, proszę wpisać na ekranie monitora numer konta i hasło.
Dziewczyna wykonała polecenie, po czym spojrzała na mężczyznę. Bankowiec zatracił się w spojrzeniu nieznajomej, serce zaczęło bić szybciej, na czole wystąpiły krople potu. Viviene uwielbiała doprowadzać płeć przeciwną do takiego stanu.
- Na taką wysoka sumę musi pani poczekać - powiedział z trudem.
- A ile to zajmie? - Zapytała mrużąc przy tym figlarnie oczy i uśmiechając się szeroko.
- Dla takiej klientki mniej, niż półgodziny - odpowiedział.
- To może ja wrócę za jakiś czas?
- Ależ nie musi Pani wychodzić, proszę za mną, zaprowadzę Panią do sali ważnych interesantów – powiedział wstając.
Dziewczyna podążyła we wskazanym kierunku, mężczyzna otworzył przed nią drzwi. Znalazła się w przytulnym pomieszczeniu, ściany pomalowane były groszkowym kolorem, a na środku stały czarne skórzane fotele i szklany stolik. Na ścianach wisiały ciekawe pejzaże przedstawiające różne kraje świata. Viviene usiadła w najbliższym fotelu uśmiechając się do ekspedienta.
- Bardzo dziękuję.
- Proszę się nie martwić, pieniądze będą w ciągu jak już mówiłem półgodziny, może mogę zaproponować coś do picia? - zaproponował bankowiec.
- Nie dziękuję.
- W takim razie wracam do swoich obowiązków, gdy wszystko będzie gotowe przyjdę po Panią osobiście.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję - odpowiedziała wampirzyca. 
Kolejne półgodziny Viviene mogła wykorzystać na przemyślenia swojej przyszłości. Jedno wiedziała na pewno, musi opuścić piekielną parkę, zanim zrobią coś głupiego. Miała ich po dziurki w nosie.
Ale gdzie się udać? Co zobaczyć? A gdyby tak wrócić do domu?
Darcy nie żyła już od dobrych kilku lat, ale co ciągnęło ją do Phoenix? Sama nie wiedziała, chciała wrócić. Zobaczyć znajome krajobrazy, ulice, domy, może żyje jeszcze jej jakaś rodzina. Chciała zrobić coś jeszcze, ale nie wiedziała, czy da radę, w końcu nigdy tam nie dotarła.
Po półgodzinie mężczyzna przyniósł upragnione pieniądze. Viviene pożegnała się i wyszła z uśmiechem na twarzy.  
Zaczynam nowe życie - pomyślała.
Skoro miała wyjechać musiała się przygotować do wyjazdu. Na szczęście w miasteczku był jeszcze jeden bank, dziewczyna pośpiesznie wypłaciła sporą część pieniędzy i udała się na zakupy.
Swoje pierwsze kroki postawiła w kierunku salonu samochodowego audi, nie było problemu z wyborem, zawsze wiedziała jakim samochodem chciałaby jeździć - czarne z przyciemnianymi szybami Audi S8. Po godzinie papierkowej robocie, Viviene wyjechała z salonu swoim nowym autem.
Spojrzała na zegarek, wiedziała, że Diana będzie się wściekać jak od razu nie wróci. Ale w tym momencie miała to dosłownie gdzieś. Prosto z salonu podjechała pod małe centrum handlowe, zakupy znowu sprawiały jej przyjemność. Nie kupiła dużo, tylko to co potrzebne - torba, przybory kosmetyczne, kilka ubrań i okulary przeciwsłoneczne.
Wychodząc galerii na niebie świecił księżyc, dziewczyna zaśmiała się pod nosem i powiedziała.
- Czas na wojnę.


„Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne”
- William Shakespeare


3 komentarze:

  1. Podoba mi się.
    Gratulacje.
    Za jakiś czas ja też coś napiszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, w takim razie zachęcam do dalszej lektury :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. "To, co czuła po śmierci ukochanego nie dało się opisać"
    Nie powinno być "tego"?

    OdpowiedzUsuń