Dwa tygodnie wcześniej, Paryż
Roześmiana
para przemierzała nocą pola elizejskie, trzymali się za ręce. W końcu udało im
się wyjechać samotnie w podróż. Dziewczyna o krótkich, postrzępionych
kruczoczarnych włosach z buzią elfa uśmiechała się szeroko. Była bardzo dumna
ze swojego męża, wiedziała że jest mu ciężko powstrzymać się od ludzkiej krwi,
ale mocno w niego wierzyła. Spojrzała w jego złociste tęczówki i zatraciła się
w nich całkowicie. Tak bardzo go kochała.
Mężczyzna popatrzył na swoją małżonkę,
jak zwykle uśmiechniętą. Kochał tą twarz, oczy i usta. Do dziś nie mógł
wierzyć, że ta kobieta jest właśnie z nim, z takim potworem, jak on. Ból wykrzywił jego
idealna szczękę, a Alice od razu pogładziła go po policzku.
- Jazz, wszystko będzie
dobrze, wiem to.
- Kocham cię - szepnął
chłopak.
Wampirzyca uwielbiała, gdy Jasper
deklarował jej uczucia. Nigdy nie byli zbyt wylewni jeśli chodzi o ukazywanie
tego co siebie czują, woleli zostawić to tylko dla siebie.
- Kocham cię -
odpowiedziała składając delikatny pocałunek na jego ustach.
Na twarzy mężczyzny pojawił się ponownie
uśmiech, kochał ją ponad życie. Chwilę później Alice zatrzymała się gwałtownie,
a jej oczy pozostały bez wyrazu, patrzyła w przyszłość.
Wysoka, ciemnowłosa wampirzyca ze złotymi tęczówkami przemierzała las na
Alasce. Była niezwykle atrakcyjna nawet, jak na istotę nieśmiertelną. Szukała czegoś, a właściwe kogoś. Nie była zagrożeniem,
była nadzieją. Dziewczyna rozglądała się dookoła, gdy nagle z za krzaków wyszedł
Edward. Oczy nieznajomej pojaśniały, a na twarzy pojawił się uśmiech, nie bała
się, była szczęśliwa.
- No nareszcie jesteś - odezwała się kobieta.
- Wybacz, nie mogłem znaleźć nic odpowiedniego - powiedział Edward.
- Aha, bo uwierzę - zaśmiała się.
- Wracajmy? - zapytał rudy.
- Tak.
Obydwoje uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w głąb lasu.
Wizja zakończyła się, a Alice nadal stała
sparaliżowana.
Czyżby Edward miał odnaleźć swoja drugą połówkę? - pomyślała. - Och, jakie to by
było szczęście.
Z zamyślenia wyrwał ja głos ukochanego.
- Alice wszystko
porządku?
- Widziałam…
- Co Kochanie? -
Dopytywał się Jasper.
Dziewczyna dokładnie
opowiedziała to, co zobaczyła. Nie była zaniepokojona, jedynie ciekawa tej dziewczyny.
Tak bardzo chciała, aby Edward zaznał szczęścia. Jej myśli podzielał również
Jasper, jego dar wiele razy sprawiał, że dobrze wiedział, jak czuł się miedzianowłosy
pomiędzy resztą rodziny. Zwłaszcza, że wszyscy byli sparowani.
~*~
Tydzień wcześniej, Paryż
Alice leżała na łóżku w
ramionach ukochanego, było jej tak dobrze. Myślała właśnie o Edwardzie i
tajemniczej dziewczynie, ponieważ od zeszłego tygodnia nie miała nowych wizji związanych
z jego przyszłością. Wiedziała, że są na Alasce, ale nic więcej. Nagle rozdzwonił się telefon, Jasper odebrał.
- Witam mojego kochanego
braciszka - zaczął mężczyzna.
- Miło was słyszeć -
odpowiedział Edward.
- Cześć – dorzuciła Alice.
- Dzwonię w pewnej ważnej
sprawie, pewnie i tak wiecie dlaczego…
- Wręcz przeciwnie -
przerwała Al. - Nie miałam wizji!
- Serio? To może nawet i
lepiej.
- Nie powiedziałabym -
odezwała się lekko oburzona wampirzyca.
- Skarbie, może dasz mu
wreszcie coś powiedzieć? - Włączył się Jazz do dyskusji rodzeństwa.
Alice zamilkła obrażona.
- Tylko się obrażaj - zauważył Edward. - Otóż na Alasce poznałem kogoś…
- Wiedziałam! - wykrzyknęła
dziewczyna zrywając się z łóżka.
- A jednak miałaś wizję? -
Zarzucił jej chłopak.
- Och teraz to już nie
ważne. Mów dalej - nalegała podekscytowana Alice.
- Wyobraźcie sobie moje
zaskoczenie. Gdy ją po raz pierwszy zobaczyłem, czułem się tak jakbym zobaczył
własną matkę…
- To ona jest sobowtórem
twojej matki? - zapytał zaskoczony Jasper.
- Lepiej. To moja
biologiczna siostra! - wykrzyknął.
- Co! - Zareagowały
wampiry.
- Wiem, że to niesamowite
i trudne do zrozumienia, ale to szczera prawda... - mówił Ed.
- Ale jak to możliwe? - wtrącił Jazz.
- Moja siostra urodziła
się, gdy ja miałem 16 lat, została oddana przez matkę na wychowanie do innej
rodziny. Tak naprawdę nikt poza Elisabeth i moim ojcem nie wiedział, że mieli
jeszcze jedno dziecko.
- I ona jest wampirzycą? -
Dopytywał Jasper.
- Tak nawet wegetarianką,
czy to nie ironia, w dodatku jest taka… no brakuje mi słów.
- Tylko się nie zakochaj -
dodał Jazz.
- Nie żartuj sobie -
oburzył się miedzianowłosy.
- A jak ma na imię? - zapytała Alice.
- Viviene.
- Ładnie - powiedziała
dziewczyna.
- Tak. A teraz wybaczcie
mam kilka spraw do omówienia z moją nową siostrą. Zadzwoniłem do was tylko,
abyście nie byli do tyłu - relacjonował Edward.
- Bardzo się cieszymy, że
znalazłeś siostrę, musisz być w szoku… - mówiła wampirzyca.
- Alice nadal jestem.
Rozmawiałem z nią już cztery godziny i nadal mi mało.
- Mam nadzieję, że lubi
zakupy - zamyśliła się dziewczyna.
- Zakupy? Alice gdybyś
tylko widziała jej ubrania, a samochód. Brak mi słów…
- Tak źle? - Przeraziła się
złotooka.
- Głuptas z ciebie. Ona
kocha zakupy - powiedział Edward.
- Ale fajnie! Już się nie
mogę doczekać kiedy ją poznam. Mam nadzieję, że przekonasz ją, aby zamieszkała
z nami? - Ekscytował się chochlik.
- Zobaczymy Alice. A teraz muszę naprawdę
kończyć. Do usłyszenia, aha… Jasper?
- Tak?
- Nie pozwól Alice wracać
wcześniej niż to planowaliście… - powiedział chłopak.
- Ale dlaczego? - Oburzyła
się dziewczyna.
- Bo macie się
WYSZALEĆ!
- A Viviene? - Dopytywała
się Alice.
- Nie ucieknie, obiecuję.
- Ale ja chciałabym ją
poznać jak najszybciej… - powiedziała smutno wampirzyca.
- Zobaczymy co da się zrobić
- dodał Jasper.
- Edwardzie?
Alice i Jasper w słuchawce usłyszeli
nieznajomy, anielski głos, mogący należeć tylko do Viviene.
- To ona? - Wyszeptała podniecona
Alice.
- Tak – odpowiedział
Edward. - Do usłyszenia.
I rozłączył się.
- Słyszałaś to? - zapytał Jazz. - To jakoś nie mieści mi się w głowie, czy to możliwe? Przecież w
twojej wizji…
- W wizji widziałam to,
co powinnam zobaczyć. To, że wysnuliśmy błędne wnioski, to już nasz problem.
Ale szczerze mówiąc bardzo się cieszę, że Ed spotkał Viviene - powiedziała
Alice.
- Nie wyczuwasz tam
jakiegoś podstępu? Może to Volturi? - Dążył mężczyzna.
- Czy Edward wygląda na
idiotę? Jazz proszę.
- Wybacz, ale
„przezorny zawsze ubezpieczony” - powiedział.
- Jestem pewna, że
Viviene nie jest taką osobą, za jaką próbujesz ją uważać.
- Może masz rację…
- Zawsze mam. A teraz
muszę popatrzeć w przyszłość - powiedziała wampirzyca.
Następnie usadowiła się
wygodnie na łóżku i zamknęła oczy, pomyślała o Edwardzie i Viviene. Wizja
przyszła szybciej niż się spodziewała.
Ponownie ujrzała ciemnowłosą wampirzycę o
złotych tęczówkach, tym razem siedziała przy fortepianie. Wyraz twarzy
dziewczyny sugerował, że wkłada w całą grę swoje serce. A grała zdecydowanie
lepiej, niż Rose a nawet sam Edward, który był w rodzinie mistrzem
fortepianowych wariacji.
Wizja zamazała się i
ukazała następna… Viviene
rozmawiała przez telefon ze mną? Gderałyśmy o wszystkim i o niczym. Ale
fajnie!
Kolejna
wizja… Edward
pyta się Viviene, czy chciałaby zamieszkać z nimi? Wampirzyca patrzy na niego
zaskoczona i się … zgadza!
- Hura! – zawołała Alice.
- Co zobaczyłaś? - zapytał
zaniepokojony Jasper.
- Viviene zamieszka z nami
w Forks! Ale fajnie! Będę miała nową siostrę! – skakała złotooka.
- I kolejną okazję do
zakupów - dokończył Jazz.
- Viviene tak, jak ja lubi
zakupy. Och muszę jej coś przywieść z Paryża, koniecznie…
- Tak koniecznie. To co
wychodzimy?
- Wiesz jak cię kocham?
- Nie mam pojęcia… -
odrzekł Jasper.
- To może ci pokaże? - zapytała Alice.
Zbliżyła się do blondyna i
złożyła namiętny pocałunek na jego ustach.
~*~
Perspektywa Edwarda
Do
Forks pozostało nam jeszcze zaledwie 80 kilometrów, moja siostra prowadziła bez
zarzutów (na marginesie trzeba dodać, że prowadzić bez zarzutów po wampirzemu
to ponad 195 km/h- normalka).
Opowiedz mi proszę
coś o Emmecie i Rosalie.
Przecież już
opowiedziałem ci ich całą historię.
Tak, ale jacy są
naprawdę? - Dążyła.
Cóż to dość trudny temat…
Dlaczego?
Westchnąłem.
Rosalie jest dość próżna
i pusta, ale przede wszystkim uparta.
Nie powinieneś tak
mówić.
A Emmett posiada
niesamowite poczucie humoru i czasami zdarza mu się myśleć. A wtedy strach
znaleźć się obok niego. Uwierz mi…
Edward… - pomyślała z przyganą.
Co? Chciałaś, żebym ci o
nich opowiedział…
Tak, ale nie w taki
sposób.
Ale to szczera prawda Vivi.
Ciesz się, że Esme cię nie
słyszy.
Viviene, błagam bez kazań.
Od tygodnia próbuje dodzwonić się do domu i nie mogę. Żadne z nich nie odbiera
telefonu. Mam potwornie złe przeczucia.
Jak to? Przecież Esme mówiła…
Esme o niczym nie ma
pojęcia, nie chciałem jej denerwować. I ciebie zresztą też.
To dlatego chciałeś,
abyśmy wyjechali wcześniej? Chcesz sprawdzić co się z nimi dzieje, prawda?
Jak to możliwe, że
domyśliłaś się tego? - Byłem zdumiony, po raz kolejny.
Po pierwsze dlatego, że
jestem twoją siostrą a po drugie czasami zapominasz, że siedzę ci w głowie.
A no tak
Przy drodze pojawiła się tabliczka „Witamy w
Forks”. Viviene zwolniła znacznie ponieważ wjeżdżaliśmy do miasteczka, już
wcześniej widziałem jak podziwia okoliczne lasy i widoki. Miałem nadzieję, że
będzie jej się tu podobało, i nie pomyliłem się.
Srebrne Audi mknęło ulicami Forks,
ludzie zatrzymywali się aby sprawdzić kto nim jedzie, jednak na próżno - szyby
samochodu były mocno przyciemniane, a ludzki wzrok nie był w stanie dostrzec
kto prowadzi auto. Jaka szkoda.
Będziesz niezłą atrakcją
dla naszego miasteczka.
Serio?
Tak już jest. To małe
miasto, nikt ani nic się tutaj nie ukryje.
Czyli rozumiem, że
wampiryzm jest tutaj wszechobecny?
Zawsze i wszędzie.
Zaśmialiśmy się oboje.
Jedź droga numer 25, a potem
skręć w lewo.
Chwile później jechaliśmy leśną droga
prowadzącą do domu Cullenów, do mojej głowy napłynęły liczne myśli.
Pospiesz
się Emmett! Co za idiota! Za kogo ja wyszłam za mąż?
O matko co za baba! Jeszcze w prawo, jeszcze w lewo, ile jeszcze?
Viviene zachichotała.
Chyba wiem już o co ci
chodzi.
Ja jednak przyglądałem się
zachodniej fasadzie domu
- O Boże! - Tylko to zdołałem
wypowiedzieć.
- O Matko, Edward i co teraz?
- zapytała przerażona Viviene.
- Jak to co? Emmett! -
Wydarłem się na całego.
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota,
choć nie jestem pewien co do tej pierwszej" - Albert Einstein
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz