25 kwietnia 2012

Rozdział 16

Perspektywa Edwarda

Co ona kombinuje? - pomyślał Emmett.
- Skąd mogę wiedzieć? - odparłem.
Zajrzyj jej do głowy!
Spróbowałem, niestety moja siostra skutecznie blokowała swoje myśli nucąc: Bajlando… Bajlado… Amogos  Adios… Nie miałem pojęcia, jak zareaguje na wiadomość o swoim samochodzie, w jej oczach dostrzegłem przerażenie.
Esme i Rosalie weszły do domu, dopiero wtedy Viviene podeszła do nas.
- Nic wam się nie stało? - zapytała z troską.
Że co?!
Co?!
- Pytam, czy macie wszystko na miejscu? – Powtórzyła już gniewniej.
- Chyba tak - odpowiedziałem.
- Mieliście więcej szczęścia niż rozumu. Mówiłam przecież, że to szczególny sprzęt. Mogło się wam coś stać…
- Coś stać? - zażartował Emmett. - Chyba żartujesz… wampira nie da się zranić…
- Jak widać za mało wiecie o świecie - powiedziała dziewczyna.
Po czym z kieszeni wyjęła zapalniczkę, a raczej to coś, co przypominało zapalniczkę. Zbliżyła ostrze do wnętrza lewej dłoni i nacięła skórę. Z pięciocentymetrowego nacięcia zaczęła sączyć się rubinowa ciecz.
Krew?
- A co powiesz na to? - zwróciła się do Emmetta, pokazując rozharataną dłoń.
Mój brat tak, jak i ja zdębiał. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem, byłem święcie przekonany, że tylko ogień jest w stanie dostatecznie zniszczyć wampira.
Moja siostra analizowała moje i Emmetta myśli, po czym przyłożyła krwawiącą rękę do ust. Chwile później po ranie nie było śladu, prócz lekko czerwonej pręgi.
- To jest czyste srebro… - powiedziała wskazując na nóż. - Nie zabija wampira, ale go osłabia. Nieśmiertelny traci krew, którą ma w sobie, co sprawia, że nie ma siły. Osłabiony wampir to dość łatwy cel, można go wtedy bez problemu zabić. Taki nóż nie jest do zdobycia dla każdego, niewiele wampirów wie o niszczycielskiej działalności srebra…
- Skąd go masz? - zapytałem.
- Tak, jak powiedziałam czyste srebro nie jest do zdobycia dla każdego. Ten nóż to podarunek od jednego wampira z Bułgarii, nie powiem przydaje się w niektórych sytuacjach.
- Zawsze myślałem, że srebro nie działa na nas. Przecież to mit wymyślony przez scenarzystów z Hollywoodu - powiedział Emmett.
- Srebro nie działa, dlatego dziewczyny mogą nosić srebrną biżuterię. Ale czyste srebro, owszem.
- Skąd wiesz o działaniu srebra? - zapytałem.
- Cóż to nowoczesna metoda zabijania nieśmiertelnego - powiedziała.
- Że co? - wtrącił Emmett.
- Jak widzę wy tutaj żyjecie na prowincji, że się tak wyrażę. Nie bierzecie udziału w polowaniach wampirzych klanów, po prostu żyjecie w spokoju. I obce są wam najnowsze metody likwidacji wampira.
- Nie rozumiem - odezwał po raz kolejny Em.
- Nasz świat jest bardziej skomplikowany niż wam się wydaje… - zaczęła Viviene.
- Jak kto? - Przerwał Carlisle, a Vivi odwróciła się w jego kierunku. - Wybacz, że podsłuchałem fragment waszej rozmowy, chciałem jedynie porozmawiać z chłopakami - to powiedziawszy zmierzył nas wzrokiem.
- Nic się nie stało - odpowiedziała.
- Możesz kontynuować? - spytał ojciec.
- Owszem. Tak jak mówiłam w dzisiejszych czasach nasz świat jest bardziej skomplikowany, coraz to więcej wampirów pragnie absolutnej władzy. Powstają grupy, klany i stowarzyszenia, wielu z naszych pobratymców chce abdykacji Volturi. A właściwe planuje ataki i knuje intrygi, tak właśnie wampiry odkryły czyste srebro i jego właściwości. Oczywiście istnieją i inne środki unieruchamiające wampira…
- Na przykład? - Byłem ciekawy.
- Gdy byłam w Indiach słyszałam o Nici Anielskiej, podobno unieruchamia przeciwnika w stu procentach, a w dodatku pozostawia oparzenia na skórze. Za to w Australii największą grozę budziła strzała Bravillita…
- Przepraszam strzała czego? - zapytał Carlisle.
- Bravillita, nigdy w życiu o nich nie słyszałeś? – zdziwiła się Viviene.
- Nie. Co to za jedni?
- To upadłe demony, przeciwieństwo Nihilitów. Są na służbach samego Diabła.
- A Nihilici to Upadłe Anioły? – Ponownie odezwał się mój ojciec.
- Tak. Podobno opiekują się stworzeniami takimi jak my - powiedziała Vivi.
- Upadłe Anioły? Tą nazwę kojarzę nawet bardzo dobrze - dodał Carlisle.
- Podobno? To nie bajka? - wtrąciłem.
- Tak jak powiedziałam, podobno. Istnieje nawet legenda o ich powstaniu…
- Znasz ją? - zapytał Emmett.
- Nie do końca.
- Chociaż opowiedz to, co wiesz - nalegał ojciec.
- Podobno na początku, gdy Bóg stworzył człowieka, stworzył i nieśmiertelne istoty. Nie chciał, aby pozostały bez opieki, więc powierzył ich Upadłym - to właśnie są Nihilici. Całe to przedsięwzięcie Bóg ukrywał w tajemnicy przed Lucyferem, jednak mu się nie udało. Diabeł chciał bezpośrednich praw nad istotami nieposiadającymi dusz, według niego wampiry i inne istoty nieśmiertelne były grzeszne i niegodne uwagi. Bóg pozostał nieugięty, a Diabeł się wściekł tworząc Bravillitów - są to Upadłe Anioły i Demony. Legenda mówi od odwiecznej walce Nihilitów z Bravilliatmi, o panowanie nad istotami nieśmiertelnymi, na śmierć i życie.
- Kiedyś słyszałem o Upadłych, ale tak jak mówiłaś to tylko legendy - powiedział Carlisle.
- Dlaczego ta strzała jest aż tak groźna? - zapytałem.
- Ze strzałą Bravillita, a właściwie Strzałą Muerte wiąże się również legenda. Strzała jest nasycona największą trucizną, jaka tylko może istnieć na Ziemi.
- Co to za trucizna? – Kontynuowałem.
- Nienawiść - powiedziała.
- Nienawiść? Chyba sobie żartujesz Viviene - odparł Emmett.
- Bardzo bym chciała Em. Nienawiść jaka wydziela strzała Muerte jest tysiąckroć gorsza od ludzkiej nienawiści. To uczucie wypełnia cię całkowicie, nie masz własnego zdania, wszystkim kieruje nienawiść i tylko ona się liczy. W ostatecznym etapie działania trucizny istota nadludzka niszczy wszystko i wszystkich, bo według niej to oni są przyczyną nienawiści.
- Mówiłaś coś o legendzie? - Zwrócił się do Viv ojciec.
- Legenda tyczy się najdokładniej Upadłej Anielicy Muerte i Upadłego Anioła Luciusa. Kobieta rozkochując w sobie anioła zwróciła go z drogi dobra, potem go opuściła, aby zadowolić swojego władcę. Zagubiony Lucius błąkał się, aż napotkał nawróconego anioła - Leirę. Anielica wybawiła go od złego i Lucius wrócił na prawidłową ścieżkę. Z biegiem stuleci kobietę i Luciusa połączyło uczucie, natomiast Muerte nienawiść. Legenda mówi, że kobieta skonstruowała strzałę i nasyciła krwią z swojego własnego serca, w którym po dzień dzisiejszy króluje nienawiść.
- Po co konkretnie Muerte zrobiła tą strzałę?
- Aby zniszczyć to, co najdroższe na ziemi - powiedziała Viviene.
- Czyli? - Pytał dalej mięśniak.
- MIŁOŚĆ! - odpowiedzieliśmy chórem.
- Skąd mogłem wiedzieć? - zapytał obrażony Em.
Carlisle, Viviene i ja wybuchneliśmy śmiechem.
- Ale dość tego. Chłopaki, co macie do powiedzenia Viviene? - zapytał ojciec.
Przez to wszystko zupełnie zapomniałem o samochodzie mojej siostry.
O cholera! Kara!
- Nadal nam nie powiedziałaś, dlaczego tak martwiłaś się o nas, a nie o swój samochód? - wtrąciłem, aby jeszcze trochę pożyć jako wolny wampir.
- Gdy mówiłam wam, że to specjalny sprzęt nie kłamałam. Wiedzieliście, że to hybryda prawda?  
- Tak - odpowiedzieliśmy chórem.
- A z czego są zbudowane hybrydy?
Zamyśliłem się na chwilę.
- No z… - zaczął Emmett.
- To najnowsza technologia silver protect i silver prom, a to oznacza? - mówiła Viviene.
- Że pod maską znajdowało się kilka naście kilogramów czystego srebra… - dopowiedział Carlisle.
- I w razie wypadku wszystkie jego elementy są niezłym niebezpieczeństwem dla wampira - dokończyła moja siostra.      
- Podsumowując chłopaki mieliście dużo szczęścia - dodał ojciec.
- A właściwie dlaczego kupiłaś takie „niebezpieczne” auto? - odezwał się Emmett.
Brawo bracie - pomyślałem. - Nie ma jak zmiana tematu!
- Cóż nigdy nie zamierzałam jeździć nim po wertepach Emmett, takie auto jeździ jedynie po drodze asfaltowej - odgryzła się Viviene.
- Chodźmy już do domu - powiedział Carlisle. - Mam nadzieje, że sto razy zastanowicie się następnym razem, jak powinno się pożyczać samochód.
Wszyscy weszliśmy do domu. Esme nadal patrzyła się na nas krzywo, to samo Rose, a Viviene uśmiechała się wesoło. Za to ją kochałem, za szczerość i brak kary!
- Tak więc jaką karę im wymierzyłaś? - Odezwała się Rose.
Cholera!
O kurka!
- Postanowiłam, że każdy z was wymierzy im karę włącznie ze mną, Alice i Jasperem oczywiście, jak wrócą!
- Że co?! - zapytaliśmy chórem.
- Dla mnie bomba! - powiedział z uśmiechem Carlisle.
- Viviene spisałaś się znakomicie - dodała Esme.
- Tak, ja również się zgadzam. I zacznę już od zaraz - powiedziała Rose, a zaraz potem zwróciła się do męża. - Emmett śpisz na kanapie do odwołania!
- Co?! - Oburzył się Misiek - Ja się tak nie bawię!
- Emmett to nie zabawa to KARA! - stwierdziła Viviene.
Nie spodobał mi się ton jej wypowiedzi.
- Jak mogłaś wymyślić taką karę? Ona jest … - zaczął Em.
- Wołałbyś coś lepszego?
- Nie jesteś na nas zła? Prawda? - Tym razem ja zadałem pytanie, aby uratować brata.
- Nie, nie jestem zła!
- Myślisz, że zrozumieli aluzję? - zapytała Esme Rosalie.
- Nie - odrzekła śmiejąc się wampirzyca.
- No to, o co chodzi?! - Zdziwił się Emmett.
- JESTEM WŚCIEKŁA!!! - Wydarła się nagle Viv. - JAK MOGLIŚCIE ZNISZCZYĆ MOJE UKOCHANE AUTKO! TEN CUD TECHNIKI!
- Ten cud techniki o mało nas nie zabił - dodałem, po czym zacząłem uciekać, a za mną Misiek.
- JESZCZE UCIEKACIE TCHÓRZE!
- Viviene kupimy ci nowe auto! - powiedziałem.
- ALE JA NIE CHCĘ NOWEGO AUTA!
- Esme, Carlisle pomóżcie - zawołałem.
- Wybacz synu, ale nic na to nie poradzę - odrzekł Carlisle. - Szczerze mówiąc pomógł bym Viviene, ale sama sobie świetnie radzi.
- Kochanie? - zawołał Emmett.
- KOCHANIE! JA CI DAM KOCHANIE! JAK MOGŁEŚ POSTĄPIĆ TAK Z JEJ SAMOCHODEM! I TY SIĘ DZIWISZ, ŻE MASZ SZLABAN NA SEKS! - Wydarła się tym razem Rose, dołączając do goniącej Viviene. 
Jak długo to trwało, nie mam pojęcia. Jednak razem z Emmettem na kolanach przeprosiliśmy moją siostrę, więcej niż z dwadzieścia razy, obiecując trzymać się z daleka od jej przyszłego samochodu. A ja zaoferowałem jej swój samochód do dyspozycji. Viv patrzyła na nas ze zgrozą w złotych oczach, naprawdę wtedy się jej bałem.
Nagle widząc nasz skruszone miny, wybuchła perlistym śmiechem i przytuliła się do nas.
- Kochani wariaci!
- To znaczy, że nie mamy kary? - zapytał Emmett.
- Misiek nie przesadzaj dobra! - powiedziała Viviene.
- Misiek?
Moja siostra spojrzała na niego, jakby to on się z choinki urwał. Tak naprawdę to tylko ja nazywałem go tak czasami w myślach.
- Misiek? - powtórzył Em - Nawet mi się podoba, ale wolałbym inne określenie.
- Mięśniak, Idiota, Głupek, Emmecik, Emmo, Emmuś? - Żartowałem.
- Raczej Boski! - powiedział poważnie.
Po raz kolejny tego dnia tarzaliśmy się ze śmiechu (Rose, Viv, Carlisle, Esme, ja i Boski).

"Ze szczęściem czasami bywa tak jak z okularami,
szuka się ich, a one siedzą na nosie" - Phil Bosmans

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz