25 września 2012

Rozdział 50





                                                                                           
Z perspektywy Jaspera
             - Musimy jeszcze dzisiaj sprzedać akcje tego banku – powiedziała do mnie Alice, ślęcząc nad gazetą. – Zupełnie nie przynoszą korzyści, firma pogrąża się w długu a z nią i nasze pieniądze.
             - Mamy ich tyle, że niepotrzebnie w ogóle je inwestujemy – odpowiedziałem znad laptopa.
             - Niech zarabiają same na siebie – dodała. – A potem wydamy je na cele charytatywne, poza tym coś musimy z nimi robić…
             - Jasne – przerwałem z uśmiechem. – Tylko sprzedać czy kupić coś nowego?
             - Poczekaj – stwierdziła i przymknęła oczy.
            Wiedziałem doskonale co Alice właśnie robiła, a mianowicie przewidywała. Pokręciłem głową i ponownie spojrzałem na urodziwą twarzyczkę dziewczyny, jedynie w takich momentach wampirzyca miała skupiony i dość nieprzyjemny wyraz twarzy. Czekając na wiadomość od mojej żony w jakie to obligacje mam zainwestować, przygotowałem już internetowy formularz. Sekundę później Allie była już na ziemi…
             - Budowlane, farmaceutyczne akcje, czy może… motoryzacyjne - zacząłem, nie dane mi było jednak skończyć.
             - Kiedy rodzicie lecą do Norwegii? – zapytała zupełnie zbijając mnie z tropu.
             - Nie wiem – odpowiedziałem zdziwiony. – Chyba 14 mieli odwiedzić Norę, a dlaczego pytasz?
             - Myślisz, że będą mieli coś przeciwko jeśli dołączymy do nich?
             - Raczej nie – wtrąciłem. – Ale nie rozumiem, dlaczego tak nagle chcesz jechać na północ, przecież nie chciałaś…
             - Ale teraz chcę – oznajmiła stanowczym tonem.
            Spojrzałem na swoją żonę i wiedziałem, że coś jest nie tak.
             - Alice, co widziałaś? – zapytałem wprost.
             - Powinniśmy jak najszybciej zobaczyć się z Vivi – oznajmiła Alice bardzo poważnie. – Właściwie to można by było polecieć już dzisiaj…
             - Co się na Boga stało? – Przejąłem się nie na żarty.
            Moja żona zaczęła nerwowo chodzić w tą i z powrotem po pokoju.
             - Kilka dni temu zniknęła mi nagle z oczu, ale zaraz potem się pojawiła w towarzystwie tej całej Claudii – mówiła szeptem. – Zmartwiłam się, bo ostatnim razem gdy jej nie widziałam zaatakował Thomas…
             - Jasna cholera – warknąłem uderzając pięścią w stół. -  Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
             - Bo nie byłam pewna wizji – odpowiedziała. – I bardzo dobrze, że ci nie powiedziałam, bo Vivi nic nie jest. To znaczy jest bezpieczna, nie zagraża jej żaden popapraniec.
             - To nie rozumiem – wyznałem.
             - Chodzi oto, że ja uwierzyłam we wszystko co tylko mi mówiła. Nawet nie pomyślałam, że zmyśla… Ale ze mnie kretynka…
             - Alice! – Chwyciłem ją za ramiona, delikatnie potrząsając. – Powiesz mi w końcu, co widziałaś?
             - To ją przerosło, wcale nie zrobiło się jej lepiej, jak zapewniała nas przez telefon – wydusiła po chwili, spoglądając w moje bursztynowe oczy. – Nie powinniśmy się rozdzielać, nie powinniśmy jej pozwolić wyjechać…
             - Co z moją podopieczną? – Zażądałem odpowiedzi.
            Moja ukochana spojrzała na mnie swoimi miodowymi oczami, od razu poczułem jej smutek, ból i brak nadziei. Posłałem w jej kierunku odrobinę spokoju, jednak ta zaraz się ode mnie gwałtownie odsunęła.
             - Nie ważne co widziałam – warknęła. – Ważne, że powinniśmy się z nią spotkać i porozmawiać. Jest strasznie… zdołowana.
            Głośno wypuściłem powietrze z płuc, a zaraz potem ukryłem twarz w dłoniach.
             - Wiesz, że to wszystko moja wina – powiedziałem. – Gdybym wtedy bardziej uważał, więcej polował…
             - Jasper – zaczęła Allie. – Jesteś wampirem, żywisz się krwią, a twoje zachowanie było odruchem bezwarunkowym. Nikt nie ma do ciebie…
             - Wiem, wiem – przerwałem niegrzecznie. – Nikt nie ma do mnie pretensji, nikt oprócz mnie.
            Z prędkością błyskawicy wybiegłem z domu, gdzie w ogrodzie zdarzyłem zauważyć Emmetta walczącego z młodym żywopłotem oraz Esme i Rose, które odkrywały po zimie klomby. Musiałem na chwilę zostać sam, pomyśleć o wszystkim, o tym też co powiem Elen.

~*~
       
         Godzinami ślęczałam nad komputerem i czytałam. Jak zaczarowana wpatrywałam się monitor komputera czytając w myślach po stokroć każdą wiadomość, którą i tak zapamiętałam od razu. Chciałam znaków, chciałam aby świat się zatrzymał, wstrzymał oddech i tak właśnie się stało. Nie mogłam myśleć o niczym innym, skupiając się tylko i wyłącznie na przysłanej mi treści. Nie myślałam i nie robiłam nic innego, oprócz ślęczenia nad laptopem, nie licząc oczywiście odbioru telefonu od zaniepokojonej Alice i porannej toalety. Nawet polowanie było nie ważne, nie teraz.
            Przelotnie spojrzałam na bałagan w pokoju, wszędzie walały się to ubrania, to buty. Pościel od dobrych kilku dni nie była zaścielona, a na podłodze znalazło się kilka pustych butelek po winie i szkockiej. Nie pamiętałam kiedy doprowadziłam pokój i siebie do takiego stanu, nie zamierzałam jednak zastanawiać się nad tym w tej chwili. Ilość listów wprowadziła mnie w lekki zawrót głowy, a ich treść o kolejne palpitacje serca. Każdy mail był dla mnie jak gwóźdź do trumny, ostro zakończona szpila, która po raz kolejny rozerwała dopiero co zrośniętą ranę. A jednocześnie uśmiechałam się, gdy tylko zabierałam się za następną wiadomość, każda kolejna przybliżała mnie do wspomnień, kolorowych i niezwykle wesołych. Litera, wyraz, zdanie…
            Ktoś kiedyś mądry powiedział, że nie można żyć przyszłością zapominając o przeszłości. Ponieważ to przeszłość kształtuje nas samych tak, aby w przyszłości stać się lepszym i nie popełnić znów tego samego błędu.  Ten mądry ktoś miał rację, nie mogłam po raz kolejny zostawić wspomnień i odesłać ich w niepamięć, a zaraz potem zacząć budować nową przyszłość. Tak się nie dało budować życia, właściwie tak nie dało się normalnie funkcjonować. Postanowiłam przestać walczyć z przeszłością, stawić jej czoła i dać wolna rękę Wszechmogącemu. Nie miałam już siły, po prostu poddałam się pragnieniom i przeznaczeniu.  
            Jeszcze przed otwarciem wirtualnej poczty, wiedziałam czego mogę się spodziewać. Najwięcej wiadomości było od Willa, co mnie jednak zaskoczyło to fakt, iż przychodziły systematycznie, przez cały czas naszej rozłąki nawet i dziś. Cullen dawał o sobie znać dwa razy w tygodniu i to zawsze o tej samej porze. Pisał o wszystkim i tak naprawdę o niczym, wyczuwałam jednak że nadal nie stracił nadziei, że jeszcze kiedyś mnie zobaczy, chociaż czasami tak nie wiele brakowało do porażki. Pierwsze z nich, czyli z 23 zawierały przeprosiny…

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Przepraszam Cię za to, co powiedziałem wieczorem w parku. Nie chciałem cię wystraszyć, ale też nie mogłem już dłużej ukrywać tego, co do Ciebie czułem i czuję. Obiecałem sobie, że wpierw porozmawiam z Carlisle o tym, ale nie dałem rady, po prostu stchórzyłem. Za każdym, gdy tylko Cię widziałem czułem że eksploduję, pragnąłem tylko żebyś była blisko, abym mógł spoglądać w twoje nieprzeniknione i charakterystyczne bursztynowe oczy. Chciałem Cię przytulić, wziąć w ramiona. Bo musisz wiedzieć, że odkąd Cię poznałem, wtedy w szpitalu oczarowałaś mnie, zahipnotyzowałaś. Z początku traktowałem Cię jak koleżankę, przyjaciółkę, ponieważ nie dość, że byłem od ciebie starszy, to ty w ogóle nie interesowałaś się moją osobą. Jednak potem, po tym straszliwym wypadku zmieniło się wszystko.
            Troskliwie się mną opiekowałaś, woziłaś na rehabilitację, znosiłaś wybuchy gniewu i wybuchy spowodowane moją nieporadnością bez jakiegokolwiek zająknięcia. Pomogłaś mi stanąć na nogi, wspierałaś w najtrudniejszych chwilach, mówiłaś albo słuchałaś, po prostu byłaś przy mnie. Wiele razy Cię obserwowałem, podziwiałem i widziałem jaka jesteś naprawdę – wrażliwa, dobra, cudowna. Czasami potrafiłaś śmiać się do rozpuku, a czasami w twoich oczach widziałem strach i obawę, wiedziałem wtedy że muszę być blisko, tak jak dzisiaj… 

            Potem przychodziły maile z ‘błaganiami’ o jakikolwiek kontrakt, zdarzały się też wyznania, wybuchy gniewu i złości. Zastanawiałam się nawet, czy klawiatura komputera nie buntowała się czasami, przy tak brutalnym użyciu.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Wyjechałaś, a właściwe wyjechaliście wszyscy tak z dnia na dzień. Podobno do Los Angeles, podobno bo nikt nic za wiele nie wie. Ordynator powiedział mi jedynie tyle, że twój ojciec dostał propozycję nie do odrzucenia w jednym ze szpitali w LA. Spotkałem przez przypadek komendanta i powiedział mi dokładnie to samo, tyle że dodał coś co mnie zaniepokoiło, a mianowicie w jak okropny sposób potraktował twój brat jego córkę. Nic z tego nie rozumiem, a uwierz że zrobiłbym wszystko, abyś chociaż odpisała.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Charlie poprosił mnie o konsultację lekarską w sprawie Belli, nie wygląda ona dobrze, nawet nie chciała ze mną rozmawiać. Może przy kolejnej wizycie… Szkoda, że nic nie powiedziałaś o wyjeździe tamtego wieczora, być może nie wiedziałaś, albo wiedziałaś i dlatego powiedziałaś to, co powiedziałaś.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Jestem na ciebie wściekły, zły i wkurzony do granic możliwości, ale nie potrafię myśleć o niczym innym, jak tylko o Tobie.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Odezwij się błagam! O to tylko proszę.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Zastanawiałem się, czy nie wyjechałaś dlatego, że powiedziałem Ci co tak naprawdę do Ciebie czuję. A i jeszcze jedno, Viviene Cullen i żaden inny Cullen nie studiuje na Dartmouth, sprawdziłem. Zaczynam się martwić, to już miesiąc.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Kocham Cię i nic tego nie zmieni.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Kocham Cię i będę to powtarzał tak długo, aż zrozumiesz.

OD: cullen_william@fx.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
            Kocham Cię i to wystarczy.

            Pojawiły się również obiecane maile od Cleo i Damona, a także Stefano. Co mnie jednak bardzo zdziwiło, to kilka wiadomości od byłej dziewczyny mojego brata.
 
OD: bellswan13@gmail.com
DO: viviene.cullen21@yh.com
Nawet nie wiem, czy to Twój prawdziwy adres. Mimo to będę próbować! Nie miałyśmy dobrego kontaktu w przeszłości. W większości sama jestem temu winna, czasami nie mogłam zrozumieć, dlaczego On tak bardzo polegał na Twoim zdaniu. Jak bardzo liczyła się właśnie Viviene, a ja ostatnie chwile z nim spędziłam właśnie na kłótni o Tobie. Nawet nie wiem dlaczego…
Nie mam pojęcia, czy byłaś, jesteś, będziesz przeciwko mnie. Jaki miałaś, masz do mnie stosunek. Teraz wiem, że rodzina jest w życiu najważniejsza i co by się nie działo, trzeba stać za nią murem.

OD: bellswan13@gmail.com
DO: viviene_cullen@yahoo.com
Wiesz teraz żałuję, że nie zdążyłyśmy się dobrze poznać. W ogóle żałuje wiele rzeczy…

OD: bellswan13@gmail.com
DO: viviene_cullen@yahoo.com
            Tęsknię za Nim, myślę o Nim, czuję taką pustkę w sercu. Wiesz o czym mówię?

OD: bellswan13@gmail.com
DO: viviene_cullen@yahoo.com
            Nie wiem, gdzie jesteś i gdzie jest On, ale czuję jakby On był tutaj, ze mną. Czy ja wariuję?

OD: bellswan13@gmail.com
DO: viviene_cullen@yahoo.com
            Pamiętasz jak kiedyś obiecałaś mi na grillu mojego ojca, że opowiesz mi coś niezwykłego, niesamowitego i niezwykle niebezpiecznego? I miało to związek z dziwnym zachowaniem twoim i Paula?
            Już nie wiem w co mam wierzyć, a w co nie.
            I chyba rzeczywiście jestem nienormalna przyciągając stwory nie z tej ziemi.

            Do moich uszu doszedł dźwięk hamowanych kół na drodze i trzaśnięcie drzwi od samochodu. Zła na myśli, że ktoś śmie mi przeszkadzać, z morderczym wyrazem twarzy ruszyłam do wejścia.  

~*~

Z perspektywy Jaspera
            W drzwiach willi pojawiła się nagle kobieta o hebanowych, idealnie prostych włosach, długich aż do pasa. Jej anielska twarz była bledsza od śniegu zalegającego na pobliskich szczytach górskich, pod oczami widniały wielkie ciemnofioletowe sińce, a tęczówki były tak ciemne, że nie dało się w nich odnaleźć granicy źrenic wampirzycy. Wyglądała na umęczoną i brakowało jej energii, jaką zwykle obdarzała wszystkich dookoła. Niestety nie tym razem. Ubrana była w granatowe legginsy, asymetryczny pudrowo-różowy sweter, który odsłaniał jej prawe przedramię i baleriny. Jej pierwsze, wściekłe spojrzenie mówiło wszystko, zupełnie nie miała ochoty na przyjmowanie gości. Lecz zaraz potem jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie, poirytowanie zastąpiło zaskoczenie i radość na nasz widok.
             - Ale zrobiliście mi niespodziankę – odezwała się w końcu Elen.
            Zbiegając ze schodów z gracją baletnicy, wampirzyca wpadła w ramiona stęsknionej Esme. Musiało minąć kilka sekund bym poznał w tej kobiecie swoją siostrę, dawną Viviene.
             - Cześć mamuś – przywitała się ciemnowłosa.
             -  Witaj Kochanie – pocałowała w oba policzki Viviene mama. – Przepraszam, że nie zadzwoniliśmy…
             - Nic się nie stało – przerwała uradowana podchodząc do Carlisle. – Alice wie, że uwielbiam niespodzianki, cześć tato.
             - Ależ ja się za tobą stęskniłem – powiedział ojciec, biorąc Vivi w objęcia.
            Moja siostra roześmiała się wesoło, przygnębienie jakie na samym początku wyczułem właśnie od niej zupełnie zniknęło, gdy tylko oswoiła się z myślą rodzinnych intruzów na jej ziemi. Spojrzałem na Allie, uśmiechała się postanowiłem to odwzajemnić.
             - To chyba najlepszy tekst, jaki może usłyszeć córka od ojca – wtrąciła.
             - Nie mów tak głośno, bo jeszcze Allie się obrazi – rzuciłem spoglądając na żonę z błyskiem w oku.
             - Allie się nie obrazi – stwierdziła słodko brunetka i mnie wyminęła. – Hej Vivi!
             - Cześć Alice – przywitała się moja siostra. – Cieszę się, że Ciebie widzę.
             - Tak, ja też – odparła z wesołą minką dziewczyna.
            Kiedy przyszła pora na mnie, aby się przywitać bez zbędnych słów objąłem mocno siostrę, a ta odwzajemniła gest. Gdy spojrzałem w jej ciemne oczy wiedziałem już, że Alice miała rację. Vivi nadal cierpiała przez Edwarda, przeze mnie. W tej samej chwili, jej do tej pory ciepłe spojrzenie automatycznie zmieniło się w nieprzyjemny lód, a w okolicach serca poczułem złość. Zapomniałem, że czytała w myślach, że podobnie jak ja wiedziała wszystko. Zanim oderwaliśmy się od siebie rzuciła jeszcze cicho, że pogadamy później.
             - I jak podoba się wam moje królestwo? – Rzuciła Viviene, wskazując na dom. – Chodźcie pokażę wam przystań i ogród .
             - Bałem się, że tutaj nie dotrzemy – wyznał Carlisle idąc za córką. – Ale Allie jest lepsza od jakiejkolwiek mapy czy GPSa.
             - To specjalistka w tej dziedzinie.
             - Tutaj jest cudownie – powiedziała mama. – Alice tylko spójrz na dom!
             - Jestem pod wrażeniem – zauważyłem podziwiając budynek od strony ogrodu. – Taka chata pośrodku dziczy, tylko las, góry i jezioro. Dla mnie bomba!
             - Już wiemy Kochanie, gdzie przyjedziemy na kolejną rocznicę ślubu – oznajmiła mi na ucho Allie.
            Posłałem ukochanej całusa w czoło.
             - Spora rezydencja, jak na jednego wampira – dodała moja żona z urazą. – Szkoda, że nie chciała pomocy przy remoncie.
             - Alice – wtrącił ojciec. – Urządziłaś całkowicie dom w Ithaca. Pozwól zatem, że Elen zajmie się sama swoim projektem, zobacz jak się cieszy… - zamilkł gwałtownie. – Elen? Gdzie jesteś?
            Obejrzałem się dookoła w poszukiwaniu siostry, tej jednak nigdzie nie było.
             - Nora! – Zawołałem zdenerwowany.

~*~

             - Tutaj jestem – powiedziałam stojąc w drzwiach wychodzących na ogród od strony tarasu. – Chyba nie myśleliście, że zniknęłam w niewyjaśnionych okolicznościach, co? Wejdźcie do środka proszę, pokaże wam pokoje.
            Moja rodzinka spojrzała na mnie ponownie z uśmiechem, mimo to udało mi się ich chyba wystraszyć chwilową nieobecnością. A zniknęłam, ponieważ musiałam uprzątnąć bałagan, jaki rozszalał się w domu przez te kilka ostatnich dni. Nie mogłam przecież pozwolić, aby moi najbliżsi oglądali pokoje w opłakanym stanie. Puste butelki i zwiędnięte kwiaty trafiły do kosza, ubrania do garderoby, a pościel na swoje miejsce w łóżku. Zdarzyłam napalić w kominku białym drewnem, więc teraz niebiesko-biała łuna nadawała pomieszczeniu bardziej przytulny klimat. Dbając o pozory swojej normalności, włączyłam telewizor z ulubionym programem oraz zostawiłam kilka książek na szklanym stoliku obok sofy. Rodzicie oraz Alice i Jasper musieli wiedzieć, że wszystko jest ze mną w najlepszym porządku, nawet jeśli nie było.     
            Mistyfikacja udała się znakomicie, ponieważ rodzina niczego podejrzanego nie zauważyła. Po bałaganie nie pozostało ani śladu, więc mogłam się tylko cieszyć. Sypialnie jakie zostały przydzielone dziewczynom bardzo przypadły im do gustu, Carlisle pogratulował mi pokaźnego zbioru książek, który postanowił od razu zwiedzić. Natomiast Jasper nie mógł się napatrzeć w buchający na niebiesko ogień z wodnego kominka. Po godzinie siedzieliśmy wszyscy zrelaksowani ponownie w salonie, kiedy zaproponowałam gościom coś do picia.
             - Mam dobre, stare wino w piwnicy – zaproponowałam. – Co wy na to?
             - A nie masz czegoś mocniejszego? – Odezwał się ojciec, ku zdziwieniu wszystkich.
             - Carlisle! – Zwróciła mu uwagę Esme.
             - No co?! – odpowiedział mężczyzna. – Mam urlop, jestem dorosły i nie mogę się napić?
             - Nie no możesz – zaczęła się tłumaczyć mama. – Ale jeszcze nigdy nie widziałam ciebie… z alkoholem.
             - Kiedyś musi być ten pierwszy raz – stwierdził zabawnie Jasper.
             - Coś mocniejszego znajdziesz w barku – powiedziałam do ojca, przy okazji ruszyłam w stronę piwnicy.
             - Pójdę z Tobą – oznajmiła Alice. – W piwnicy jeszcze nie byłam.
             - Właściwie to prócz butelek wina nie ma tam nic innego – powiedziałam.
             - Zaopatrzyłaś się na dziesięć lat? – Zapytała moja siostra na widok kilkuset ciemnozielonych butelek leżakujących na drewnianych stelażach.
             - Nie – roześmiałam się. – Tą winnicę odziedziczyłam razem z domem po poprzednim właścicielu.
             - To dobrze, to znaczy nie dobrze – stwierdziła śmiertelnie poważnie. – Jeszcze popadniesz w nałóg.
             - Nie martw się wampirom to nie grozi.
            Wybrałam trzy butelki czerwonego wina z portugalskiej winnicy, przy okazji spojrzałam na siostrę, która bacznie mnie obserwowała.
             - Coś się stało Allie?
             - Czemu jesteś smutna?
             - Wcale nie jestem smutna – zaśmiałam się. – Co ci przyszło do głowy Al?
             - Ślepa nie jestem, przecież widzę, co się dzieje.
             - A niby co miało się dziać – powiedziałam. – Zupełnie nie rozumiem do czego pijesz.
             - Dlaczego byłaś taka smutna, jak przyjechaliśmy? – zapytała ponownie, tym razem jednak z miną niewiniątka.
             - Byłam raczej zaskoczona, niż smutna – grałam.
             - Byłaś przerażona – rzuciła.
             - Niby czym Allie? – Prychnęłam.
             - Ty mi to powiedz – odpowiedziała sprytnie. 
             - No dobrze przyjmijmy, że byłam tak zaskoczona, aż przerażona, bo nie wiedziałam kogo licho niesie – przyznałam z lekkim uśmiechem. – Spodziewałam się was dopiero 14 lutego, w walentynki – dodałam. – Nie dwa tygodnie wcześniej.
             - Naprawdę nie domyślasz się, dlaczego przyjechaliśmy tak… niespodziewanie?
            W pierwszej chwili pomyślałam, że coś złego stało się w domu, albo z moim biologicznym braciszkiem. Ale gdyby cokolwiek się wydarzyło, rodzina powiedziałaby mi wprost, od razu, zaraz po przyjeździe. Ponownie zerknęłam na siostrę, jej wyraz twarzy był poważny jak jeszcze nigdy.
             - Nie mam pojęcia, dlaczego – odpowiedziałam. – Myślałam, że się po prostu stęskniłaś. Chyba, że coś się stało w Ithaca?
             - Zapewniam cię, że zarówno Emmett, Rosalie, jak i Edward mają się dobrze.
            Poczułam bolesny ucisk w gardle, gdy wymieniła imię tego ostatniego.
             - Miałam wizję – wyznała wreszcie. – Widziałam jak nagle znikasz, a potem znowu wracasz.
            Zrobiłam wielkie oczy, bo właściwie nie mieściło mi się to w głowie.
             - Wiesz, że specjalnie nie patrzę w twoją przyszłość – mówiła dalej. – Ale czasami nie mam na to wpływu, to przychodzi i odchodzi tak jak twoje przeczucie. Martwię się o ciebie, bo gdy ostatnio zniknęłaś mi z pola widzenia zaatakował cię Upadły.
            Automatycznie zrobiłam krok w tył, a jedna z butelek uderzyła o kamienną posadzkę i roztrzaskała się w drobny mak, rozpryskując jej zawartość wokoło. Jeszcze tego brakowało, żeby Thomas ponownie zaczął realizować swój plan zemsty, w tak niedogodnym dla mnie momencie. Tak bardzo skupiłam się na sobie, rozterkach serca że zapomniałam o najważniejszym. Głupia! Gdyby jego plan teraz się powiódł to z pewnością pokonałbym mnie z zamkniętymi oczami. Czułam jak strach zaczyna malować się na mojej twarzy, dłonie zaczęły mi niebezpiecznie drżeć, żołądek się skurczył, a w płucach zabrakło powietrza.
             - Jasna cholera – mruknęłam pod nosem, spoglądając na swoje legginsy. – Muszę stąd wyjść, muszę się przebrać – powiedziałam do siostry i już mnie nie było.
            Wampirzym tempem dostałam się do swojej sypialni i czym prędzej zrzuciłam z siebie pobrudzone ciuchy. Nadal byłam spięta, ale na szczęście ręce i oddech wrócił do normy. Nie mogłam pokazać po raz kolejny swojego strachu, musiałam zacząć nad sobą panować. Paradowałam w samej bieliźnie po garderobie w poszukiwaniu czegoś na przebranie, gdy do pokoju zajrzała głowa Alice.
             - Mogę wejść?
             - Jasne – westchnęłam, ukazując się siostrze.
            Podeszłam do toaletki po szczotkę do włosów i zaczęłam powoli czesać proste pasma.
             - Jak tu ładnie – wtrąciła z zachwytem rozglądając się dookoła. – Sama wpadłaś na pomysł z tymi moskitierami?
            Przytaknęłam z bladym uśmiechem, dobrze wiedziałam że siostra nie przyszła podziwiać wnętrza mojej sypialni. 
             - Przepraszam za to, co powiedziałam w piwnicy – odezwała się ponownie. – Nie chciałam Cię zdenerwować.
             - Nie masz za co – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – To zrozumiałe, że się martwisz. Ale nie mówmy już o tym teraz, dobrze?
             - Mhm.
            Ruszyłyśmy do salonu, gdzie siedziała reszta Cullenów.
             - Nie będziecie mieli nic przeciwko jeśli wyskoczę na chwilę do lasu? – zapytałam, spoglądając na Esme. – Zapoluję tylko i wrócę.
             - Ależ oczywiście, że nie – odezwała się mama. – Idź Kochanie, polowanie rzeczywiście dobrze ci zrobi, bo szczerze powiedziawszy wyglądasz okropnie.
             - Dziękuję ci mamo za szczerość – stwierdziłam z udawanym żalem. 
             - Pójdziemy z Tobą – zadeklarował  się Jasper, puszczając do mnie perskie oko. – Tyle godzin spędziłem w samolocie, że zrobiłem się głodny.
             - W takim razie chodźmy – popędziłam towarzystwo i czym prędzej wybiegłam przez otwarte drzwi balkonowe.
            Zostawiłam rodzeństwo daleko w tyle i od rzuciłam się na pierwsze lepsze zwierzę, tym razem padło na młodego i dorodnego jelenia. Gdy już zaspokoiłam głód sprzed prawie tygodnia, spróbowałam zlokalizować rodzeństwo. Dwie minuty później spoglądałam na zmagania Alice z panterą siedząc na wysokim drzewie. Moja siostra sprawnie radziła sobie z przeciwnikiem, a chwilę później była już zwarta i gotowa do powrotu. Zeskoczyłam z jodły i podeszłam do zakochanej pary.
             - I jak tam polowanie na Syberii? – zapytałam zjadliwym tonem.
             - Bardzo fajnie – zauważyła Allie. – Ale muszę przyznać, że w tutejszych lasach jest więcej zwierzyny.
             - Bo jest – stwierdziłam.
            Ruszyłam w stronę domu, gdy nagle przede mną wyrósł Jasper z nieciekawą miną.
             - Musimy porozmawiać Nora – powiedział.
            Westchnęłam.
             - A o czym tu rozmawiać?
             - Na przykład o twoim dzisiejszym wyglądzie – zauważyła siostra.
             - Nie podoba ci się moja kwiecista bluzeczka? – zapytałam.
             - Nie mówię o ubraniach – wyjaśniła. – Czarne oczy, wory pod oczami, a na dodatek te włosy.
             - Co ci się nie podoba w moich włosach? – Zdziwiłam się.
             - Nie pasują do ciebie – stwierdził Jasper.
             - Po prostu przyzwyczailiście się do loków.
             - Być może – dodał. – Ale w kręconych włosach wyglądasz ładniej.
            Prychnęłam zakładając ręce.
             - Przestałaś o siebie dbać, nawet Esme to zauważyła – rzuciła Chochlica.
 - Nie przestałam o siebie dbać – powiedziałam. – Po prostu dawno nie polowałam.
 - Chcesz zagłodzić się na śmierć? – Alice nie rezygnowała.
             - Przesadzasz – machnęłam ręką.
             - Ja nie przesadzam – warknęła poirytowana. – Dopiero teraz wyglądasz jak człowiek.
             - Wielkie dzięki siostra – burknęłam.
             - Mieliśmy porozmawiać – zauważył Jazz.
             - A co my niby teraz robimy? – warknęła na męża dziewczyna. 
             - Powiedziałaś jej o tym, co zobaczyłaś? – zapytał mój brat. – To naprawdę ważne.
            Automatycznie wypuściłam powietrze z płuc, zbyt dobrze wiedziałam co za chwilę usłyszę z ust rodzeństwa. Syknęłam złowrogo i spojrzałam na siostrę z przyganą.
             - Mówiłaś o tych wizjach komuś jeszcze? – warknęłam na Allie.
             - Tylko Jasperowi – odpowiedziała spokojnie. – Nie chciałam jak na razie budzić paniki.
             - I bardzo dobrze – przyznałam. – Bo jeszcze Emmett będzie skłonny wsadzić mnie do klatki dla mojego bezpieczeństwa, nie wspominając o tym tutaj chłopaku – wskazałam na brata. – Bóg wie, co zaplanuje.
             - To nie jest śmieszne – zauważył Jasper poważnie. – I nikt cię do klatki nie zapakuje, możesz być tego pewna.
             - Jakoś nie zrobiło mi się lżej na sercu z tego powodu.
             - A być może powinno – Alice przestała się uśmiechać.
             - Przepraszam – przyznałam szczerze. – Już jestem poważna.
             - Cieszy mnie to – wtrąciła brunetka.
             - To wpierw pokaż mi, co tak naprawdę widziałaś – powiedziałam. 
             - Niby jak? – Zdziwiła się.
            Przewróciłam oczami.
             - Po prostu przypomnij sobie wizję – poinstruowałam ją. – W głowie, a ja to zobaczę.
             - Spróbuję.
            Zamknęłam oczy dla lepszego efektu i wsłuchałam się w myśli siostry, lada chwila w mojej głowie pojawiła się wizja. Zobaczyłam siebie w czerwonej sukience, czarny samochód, postać Claudii, a zaraz potem wszystko się zamazało. Widziałam mknące mi przed oczami tylko kolory, jednak nic konkretnego nie mogłam ujrzeć. Nie zdziwiłam się, ani nie padłam z przerażenia z powodu tego widzenia, dlatego że przypuszczałam czemu Alice nie widziała tej części wizji. A mianowicie chodziło o Eillenów, nie widziała ich, ponieważ w życiu nie miała z nimi do czynienia, podobnie jak w wilkołakami. Wtedy zazwyczaj wizje były zamazane i niekompletne. Nie mogłam jednak wyjawić jej prawdy, musiałam więc skłamać, bez żadnego zająknięcia. Już miałam coś powiedzieć, gdy w mojej głowie pojawiła się kolejna wizja, ponownie zobaczyłam siebie. Tym razem siedziałam i wpatrywałam się nieobecnym wzrokiem w jezioro, byłam smutna i właściwie nie mogłam w tej osobie dojrzeć siebie – Viviene Cullen. Dawny blask bursztynowych oczu gdzieś zniknął, kręcone pukle zastąpiły idealnie proste włosy, a bladoróżowe usta już dawno się nie uśmiechały. Zrobiło mi się przykro, że siostra musiała zobaczyć mnie w takim stanie, że wszelkie moje zapewnienia o dobrej zabawie i świetnym samopoczuciu szlak jasny trafił.
             - I co o tym sądzisz? – zapytała Alice, gdy skończyła z wizją.
             - To nie Thomas – uspokoiłam ją i brata. – Odwiedziła mnie kilka dni temu Claudia z mężem i szwagrem, jeden z nich… posiada taki dar. Alan potrafi jakby to powiedzieć… - grałam na czasie, ponieważ nie wiedziałam co powiedzieć. – Potrafi unieszkodliwić każdą zdolność wampira, a właściwie wszystko inne również.
             - Jak to unieszkodliwia wszystko? – Zaniepokoił się mój brat. – A w takim razie, co z twoją zdolnością?
             - Nic i to jest najlepsze – skłamałam. – Jego dar likwiduje każdy inny, dlatego też Alice nie mogła nas zobaczyć, a ja nie zyskałam następnego do kolekcji. 
             - Nie jesteś z tego powodu zmartwiona – stwierdziła Allie.
             - Nie jestem – odezwałam się z uśmiechem.
             - No to jeden problem z głowy – zauważył Jazz.
             - Nie rozumiem – wtrąciłam.
             - Alice trafisz sama do domu? – zapytał blondyn dziewczynę.
            Brunetka w pierwszej chwili oniemiała propozycją męża, ale zaraz potem posłała mu przyjazny uśmiech i zniknęła nam z oczu. Gdy zostaliśmy sami zaproponowałam blondynowi, że coś mu pokażę. Brat zgodził się skinieniem głowy, a ja w wampirzym tempie ruszyłam w stronę wzgórza z którego można było podziwiać pobliską okolicę. Kiedy już znaleźliśmy się na szczycie, na mojej buzi pojawił się uśmiech.
             - Ale tu pięknie – westchnął Hale, robiąc znaczny krok w przód.
            Widok rzeczywiście zapierał dech w piersiach, nawet nieśmiertelnemu. Słońce powolnym, ociężałym ruchem chowało się za pobliskie góry tworząc na niebie liliowo-różowe smugi, których kolor odbijał się w nieruchomej tafli jeziora. Ciemnozielone lasy iglaste stanowiły mozaikę, wpasowaną idealnie w tej cudowny pejzaż. Kilka kilometrów na północ, na niższym terenie był widoczny mój dom oraz przystań żeglarska.
             - Już chyba wiem, dlaczego tak bardzo polubiłaś Norwegię.
             - To moje sekretne miejsce – dodałam z uśmiechem. – Przychodzę tutaj prawie codziennie i obserwuję, jak zmienia się przyroda.
             - Elen – zaczął mój brat z poważną miną, już się nie uśmiechał jak przed chwilą. – Chciałem z tobą porozmawiać na osobności, ponieważ wiem że coś złego się dzieje. Dobrze wiemy razem z Allie, że jest ci trudno i wcale nie jest łatwo, z resztą tak jak i reszcie rodziny. Prawda jest taka, że gdybym wtedy nad sobą zapanował…
             - Jasper! – Przerwałam.
             - Pozwól mi skończyć Vivi – powiedział. – Gdybym wtedy nad sobą zapanował, być może teraz bawilibyśmy się na weselu Edwarda, a ty byłabyś z nami, z rodziną. I miałaś zupełną rację, nie można myśleć o przyszłości odcinając się całkowicie od tego co było. Dlatego chciałbym, abyś to wszystko jeszcze raz przemyślała i wróciła do domu, do nas. A wtedy, gdy już będziemy prawie w komplecie spróbujemy ściągnąć Rudego…
             - Racje to może i miałam – wtrąciłam. – Ale gorzej by było z praktyką Jazzi.
             - Wystarczy chcieć.
             - Nie tylko chcieć – dodałam. – Jest wiele spraw, które się skomplikowały i nic już nie będzie takie samo. Nawet my Jasper jesteśmy inni i nie mówię tutaj o ubraniu czy włosach.
            Brat przyglądał mi się przez pewien czas nic nie mówiąc, ja również milczałam wpatrując się tylko w jego miodowe oczy. W pewnym momencie poczułam się przez Jaspera osaczona.
             - Czy w Forks wydarzyło się coś, o czym nam nigdy nie powiedziałaś?
             - Co masz na myśli? – Zawahałam się.
             - Wydaje mi się, że jednak wiesz.
             - Nadal nie rozumiem.
             - Nie tylko przez Edwarda cierpisz – stwierdził.
            Nie wiedziałam w tamtej chwili co począć z własnymi oczami, ponieważ wampir nadal hipnotycznie przyciągał do siebie moje onyksowe tęczówki. Nie mogłam dać się podejść, ale też miałam dosyć kłamstw i blefów, jakie prawie na każdym kroku wciskałam swojej rodzinie. Mogłam mu zaufać, tak jak ufałam Claudii, sęk jednak polegał w tym czy chciałam to zrobić.
             - Zdenerwowałaś się – oznajmił.
Poczułam jak przez moje ciało przebiega kojąca fala spokoju i odprężenia, a jednocześnie w okolicach serca pojawił się nagły a zarazem tępy ból. Tym razem wiedziałam czyja to sprawka, a moja dłoń powędrowała w okolice mostka. Sekundę później pojawiło się złe przeczucie wywołując w mnie falę mdłości. Musiałam odwrócić wzrok i przymknąć oczy, próbowałam oddychać, ale przychodziło mi to z wielkim trudem. Zrobiłam krok do tyłu i zachwiałam się.
             - Wszystko w porządku? – zapytał zaniepokojony Jasper.
            Otworzyłam oczy, brat jedną ręką podtrzymywał mnie w tali, a drugą za moją rękę.
             - Nic nie jest w porządku – szepnęłam i wyrwałam się z uścisku, by usiąść pod drzewem.
            Ponownie zamknęłam oczy i oparłam głowę na pobliskiej sośnie. Mój organizm powoli wracał do siebie.
             - Na przyszłość nie działaj na mnie swoim darem bez wcześniejszej zapowiedzi, ok. – zwróciłam się do przerażonego blondyna.
             - Przepraszam – wyznał.
             - To nie twoja wina – powiedziałam. – Gdybym była normalnym wampirem, a na dodatek pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem, wszystko wyglądałoby inaczej. To, czego byłeś świadkiem przed chwilą to był właśnie efekt mojej nienormalności.
             - Przeczucie – stwierdził, na co ja jedynie skinęłam głową.
             - Wiem, że to co zrobił Edward przyniesie więcej złego, niż dobrego – mówiłam. – Czuję to w sercu i zaczynam się coraz to bardziej martwić, dlatego prawdopodobnie już  niedługo wrócę do domu Jasper. Ale jeszcze nie teraz, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
             - Naprawdę myślisz, że coś się stanie? – zapytał. – Złego?
             - Mam nadzieję, że nie – odpowiedziałam.
             - Nadzieja matką głupich.
             - No to chyba znasz odpowiedź – stwierdziłam w przypływie czarnego humoru. 


„Gdyby chodziło o mięsień, poruszyłabym go.
Gdyby w grę wchodziła myśl, pomyślałabym ją.
Gdyby to było czarodziejskie słowo, wymówiłabym je.
Ale to nie jest takie proste” - Laurell Kaye Hamilton

23 komentarze:

  1. Przyznam szczerze, że czekałem na coś przełomowego w związku Williama i Viv. Niemniej maile to najlepsza część tego rozdziału. Jestem ciekaw, co by Damon jej napisał. Swoją drogą żeby odpędzić się od Will'a mogłaby poflirtować trochę z Salvatorem ^^ Oczywiście wszystko w ramach "odpędzania się".

    I like it XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przełom niedługo będzie i końcówka rozdziału to właśnie sugeruje. A z drugiej strony, jak ty to sobie wyobrażasz, że nagle Viv stanie na progu jego domu i rzuci mu się na szyję? No way!

      Buziaki ;***

      Usuń
  2. Muszę powiedzieć, że ten rozdział mnie ogromnie zaskoczył! Sama nie wiem dlaczego...Może że był taki dramatyczny. Jednakże wyszedł ci świetnie!A te mejle od Willa i Belli były genialnym pomysłem. W tym rozdziele spodobło mi się również to jak Vivi nagle zniknęła żeby posprzątać,nie wiem czemu ale mnie osobiście to rozbwiło. Po za tym końcówka też ci się udała.O co chodzi z tym przeczuciem jestem bardzo ciekawa?!Czy znów chodzi o Thomasa, czy może tym razem o Eillenów? Zobaczymy. Czekam na NR! Pozdrawiam Carlli:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze rozdział Ci się podobał :) Co do przeczucia to od wyprowadzki z Forks Vivi przeczuwa, ze coś złego się wydarzy. Nikt jednak nie chciał jej słuchać... Nie mogę jednak zdradzić dlaczego :PP

      Ja też się ubawiłam przy sprzątaniu ;P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Księżno ty moja! Zapraszam na NN na faaits.blogspot.com (przepraszam, że po raz kolejny bezsensownie się rozpisałam)Piękny szablon! Co do rozdziału to błaaagam, wybacz mi ale mam taki dzień, że nic sensownego nie wycisnę z siebie dlatego jutro na spokojnie go przeczytam i opowiem ci jaka jesteś wspaniała hehe! Pzdr:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka wspaniała jestem? Hmm... Ostatnio się właśnie nad tym zastanawiałam. Całusy Wariatko :****

      Usuń
  4. Świetny rozdział. Bardzo mnie interesuje to co przeczuwa Viv. I te maile od Belli i Cullena, swietnie wymyślone. Mam nadzieje, ze jeszcze czyms nas zaskoczysz, Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa. A zaskoczę na pewno, zwłaszcza w kolejnym rozdziale. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Te maile były urocze. Od Willa, bo Bella to nie wiem po co do niej pisała:p Będą razem, będą na pewno:p Tylko ciekawa jestem, jak to rozegrasz. Co popchnie ją do działania, do powrotu, rzekoma śmierć Belli? A może coś się stanie Willowi? Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i będą razem, ale kto to wie :) Co do rozegrania ich spotkania, to miałam olbrzymi dylemat - co, gdzie i jak. Ale już wiem wszystko co mi potrzebne do dalszego tworzenia. A Bella pisała do wszystkich, z reszt z jej maili można się niewiele dowiedzieć, ponieważ nie zawsze się dogadywały. Buziaki

      Usuń
  6. Przeczytałam jednym tchem! Super pomysł z tymi mailami, szczerze mówiąc ogólnie podoba mi się fakt, że naprawdę piszesz z sensem i pasją (mega to widać!) np: sam fakt, że są podane adresy mailowe:)
    Co do rozdziału to: AAALELUJA! AAALELUJA! Między Vivi i Will'em coś iskrzy i to zdecydowanie coraz bardziej! Ta jego szczerość! Facet, który umie przyznać się, że coś schrzanił! Gdzie takiego można znaleźć?!
    Pozdrawiam Cie ty moja S. Mayer! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, piszę z pasją, chodź niektórzy już wiele razy mi mówią, żebym z tym skończyła. A ja po prostu nie mogę, nie wiem czy potrafisz to zrozumieć, ale ja nie mogę tak po prostu zakończyć tej historii.
      Też mi się podoba to, co pisał Will (i nie dlatego, ze ja to właśnie pisałam) to takie romantyczne, a smutne za razem.
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  7. Hej, sorry, ze nie poinformowałam cię o notce, ale widzę, ze byłaś więc jest ok. Rozdział extra mam wrażanie, że z tymi meilami to niedokończona sprawa. To będzie coś w stylu, że Viv przysiądzie do nich i się dowie co i jak? Twój blog, twoje pomysły.Dzięki za miłe słowa u mnie. No to czekam na nn oczywiście.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vivi już kochana do nich dosiadła, a maile przedstawione w rozdziale są jedynie wybrane, ponieważ Will pisał ich wiele, właściwie bardzo wiele. Ciesze się, że rozdział się spodobał, jaki i miłe słowa.
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Od jakiegoś czasu sobie podglądam twojego bloga, czytam rozdziały i chyba czas najwyższy żeby coś wreszcie od siebie napisać bo naprawdę się należy za Twoją wytrwałą pracę.
    Przeczytałam masę FF na temat Zmierzchu i zazwyczaj powtarzał się ten sam schemat: niezdara+boski=wielka miłość na zawsze. Połowa była żywcem zerżnięta z książki, zero akcji, zero spójnej fabuły przez co opowiadanie nie wnosiło zupełnie nic nowego. Zmierzch powoli tracił dla mnie swój nominał, a tu nagle takie bum w Pragnieniu serca :D
    Przejdźmy jednak do tematu :)
    Postać głównej bohaterki jest jak dla mnie po prostu boska. Po pierwsze jest czymś nowym, czymś czego nikt nie zna i nie wie czego można się po niej spodziewać i co wprowadzi do opowiadania.
    Vi jest osobą, która swoje już w życiu przeszła i jest postacią którą da się lubić, nie wzbudza negatywnych emocji, nosi w sercu smutek, ale jednocześnie nie przybija wszystkich naokoło swoimi problemami. Miła odmiana po wiecznie nieszczęśliwej, niezdecydowanej, bezbarwnej i bezcharakternej Belli. Fajno jest też to, że Vivien jest taką obytą osobą, wie to, tamto i owo, ale też nie zadziera nosa.
    Kolejna sprawa, która mi się podoba to to, że nieco rozwinęłaś postaci Esme, Emmetta, Rose czy Jaspera. Niestety Meyer trochę ich olała :(
    W książkach niby byli, ale jak by ich nie było to czy ktoś by to w ogóle zauważył?
    Podoba mi się, że dodajesz postaci z innych książek i filmów. Eric Northman jako właściciel baru był OK. Taki grzeczniutki i pokorny jak nigdy :D Sookie - wiesz że przez ten czas jak czytałam jaka to ona jest wredna i samolubna to naprawdę zaczęłam tak myśleć? A przecież ją lubię :)
    Damon i reszta czołówki z PW też jest w porządku (Vivi wie jak się ustawić, też bym chciała mieć znajomych którzy są właścicielami extra lokali :P)
    Czy Claudia jakoś ewoluowała? Z ciemnych włosów nagle ma platynowe, a zamiast czerwonych tęczówek szafirowe (jeśli coś pokręciłam wybacz).
    Co tam dalej... upadli i Tom. Przybijam Ci za nich piątkę :D
    Tylko szatan jest jak dla mnie beznadziejny. Biblię w miarę dobrze znam i znam też to co propagują księża i jakoś ciężko mi postawić koło siebie słowa „diabeł” i „kochać” (bo z tego co pamiętam to chyba zakochał się w Fleur, tak?). W wierzeniach chrześcijańskich judaistycznej czy chociażby islamskich diabeł jest stworzeniem przewrotnym, ale nie pasuje mi do niego w żaden sposób „kochać”. Zło to zło, nie ma miejsca na coś co jest dobre.
    Sama już nie wiem, może ma na to za mały móżdżek :P
    No i może dodam jeszcze, że Tom to nieudacznik i jak to się mówi potocznie k*t*s.
    Aha i tak na marginesie mam nadzieję, że historia z bloga na onecie nie różni się za bardzo bo tam właśnie większość rozdziałów przeczytałam. Potem miałam niezły problem od której części na blogspocie kontynuować. Tak, uwielbiam utrudniać sobie życie :/
    O i zapomniałabym, Wiliam i Vivi. To mnie męczy już od dłuższego czasu. Chcę ich kurde więcej! Te listy w powyższym rozdziale były naprawdę ekstra, ale mało mi, mało.
    No przecież się kochają, niechże to ruszy z kopyta !!! :D
    Dlaczemu Vi jest taka grzeczna, niechże troszkę poświntuszy ]:>

    Komentarz miałam zamiar dodać już przy wcześniejszym rozdziale, za co niezmiernie Cię przepraszam, że robię to dopiero teraz, ale kiedy doszłam do „końca” opowiadania wreszcie dostałam porządnego kopsiora w tyłek, który mnie zmotywował do pracy nad moim zapuszczonym opowiadaniem.
    Nie chodzi o to, że zrzynam (o zgrozo, nigdy) tylko o to, że wreszcie zadziało się „coś” w mojej mózgoczaszczynie, że mam ochotę znów coś postukać na klawiaturze.
    To opowiadanie jest boskie i nie mogę pojąć jak mogłam przekładać jego przeczytanie aż tak długo.
    Uff, jak na jeden komentarz to chyba finitto :D
    Pewnie bardzo chaotycznie to napisałam, ale cholernie trudno ułożyć mi wszystkie myśli w jakąś zgrabniejszą całość.
    Pozdrawiam i przepraszam, że ze mnie taka męczybuła :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieźle to wygląda :P

      Usuń
    2. Wow! Jeszcze nigdy w życiu nie dostałam tak długiego, nad wyraz pięknego komentarza. Bardzo dziękuję Ci za wszelkie słowa uznania, co więcej cieszę się że PS zyskało kolejną, tak zaczytaną fankę :) Jestem pod wrażeniem, że w jednym komentarzu potrafiłaś zmieścić wszystko, dosłownie wszystko, nie pominęłaś niczego. I naprawdę dziękuję za twoją opinię, bo dla autora są one niezwykle cenne :) Raduje się również moje serducho z powodu, że zaczęłaś ponownie myśleć o pisaniu, właśnie dzięki mojemu opowiadaniu. Może to sentymentalne, ale wiele dla mnie znaczy.

      Odpowiadam na pytanie, Rozdziały na blogspocie nie różną się wiele od Onetu, w niektórych rozdziałach zostały dodane opisy (jednak nie wątki) oraz hiperłącza.

      I nie jesteś męczybułą :) Oby więcej takich czytelników i komentarzy.

      Pozdrawiam serdecznie :**

      Usuń
  9. Staram się być szczera i obiektywna wobec innych bo sama to sobie cenię. Nie ma nic bardziej wkurzającego niż "Hej, fajna nn wpadnij do mnie" za każdym razem kiedy to czytam walę czołem o klawiaturę. Nie wiem skąd się biorą tacy ludzie. Dziecinne nabijanie licznika.
    Skoro twierdzisz, że zamieściłam wszystko w jednym komentarzu to fajno :) Chyba nigdy nie dałam nikomu aż tak obszernego wpisu pod rozdziałem, chociaż moje pierwsze komentarze na przeczytanych blogach są i tak długie. Tak w ogóle to mam nadzieję że nowy wpis już niebawem. Doczekać się nie mogę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w trakcie pisania i to aktywnego, ale nie wiem czy wyrobię się przed wyznaczonym terminem. Chcę aby rozdział był jak najbardziej atrakcyjny i poprawny, a to wymaga pracy i wolnego czasu. Aktualnie rozpoczęłam kolejny rok studiów, więc chyba sama wiesz, co to oznacza.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Chyba cię rozumiem choć sama zaczynam dopiero I rok :)

      Usuń
    3. Ja zaczęłam trzeci, ostatni na pierwszym stopniu. A co studiujesz i gdzie? Jak można wiedzieć :)

      Usuń
    4. Architektura krajobrazu w Krk :) Ty pewnie coś humanistycznego, hmm? Stawiam na polonistykę albo jakiś język

      Usuń
    5. Wow! Kiedyś chciałam na to iść, ale nie wypaliło. No z humanistycznym to trochę się wstrzeliłaś, ale niekoniecznie - komunikowanie perswazyjne ;P

      Usuń