12 lutego 2013

Rozdział 58




            Prowadziłam auto z zawrotną prędkością, wymijając co chwila samochody jadące wolniej, niż ja. Nie zwracając uwagi na ograniczenia i znaki drogowe gnałam przed siebie, nie tylko dlatego że byłam już spóźniona. Z samochodowego radia sączyła się cicho melodia grana przez mojego brata, prezent który dołączony był do mojego urodzinowego audi.
            Dyskretnie zerknęłam na mojego gościa, jego wyraz twarzy nie zmienił się odkąd ponownie wsiedliśmy do samochodu, nie odezwał się również ani słowem. Nie zamierzałam mu przeszkadzać w czasie jego zadumy, a także z powodu być może planowania unieszkodliwienia Eteny i Thomasa. Mijały kolejne minuty, sekundy, w końcu pięćdziesiąt pięć kilometrów od Forks, nie wytrzymałam.
             - O czym myślisz? – spytałam.
             - Wystarczy, że zajrzysz mi do głowy i dowiesz się wszystkiego – odrzekł z pięknym uśmiechem.
             - Bez zezwolenia nie wchodzę do czyjegoś umysłu – puściłam mu perskie oko.  
             - Ja niestety nie mam takiej możliwości blokady – odpowiedział. – Z resztą tak samo, jak twój brat.
             - Edward wypracował sobie odpowiednią taktykę, by móc normalnie funkcjonować – dopowiedziałam. – Chociaż czasami widzę, że jest mu ciężko.
             - Jesteś jeszcze na niego zła? – zapytał. – Claudia wspomniała, że to było dla Ciebie strasznym… przeżyciem.
             - Nikomu nie życzę takich wiadomości, Noel – odpowiedziałam bardzo poważnym tonem. – Nawet sobie nie wyobrażasz, co czułam w tamtej chwili – spojrzałam na księcia ze smutkiem. – Byłam wściekła na niego, na siebie…
             - Na siebie? – Przerwał mi. – Niby dlaczego?
             - Za swoją bezradność – dodałam. – Wiedziałam, że Edward źle postępuje, ale pozwoliłam mu podążać własną ścieżką. Ścieżką, która pół roku później omal nie zabiła naszej czwórki.
             - Nie masz czasami wrażenia, że to wszystko co złe i niespodziewane w twoim życiu, to schemat czyjegoś planu – spytał, zupełnie zbijając mnie z wcześniej poruszanych kwestii.
             - Nie zastanawiałam się nigdy nad tym – stwierdziłam zaintrygowana. – Skąd w ogóle przyszedł Ci do głowy taki pomysł?
             - Jeśli mogę się tak wyrazić, to nagromadzenie twoich złych przeżyć skumulowało się po tym, jak opuściłaś Thomasa, prawda?
             - Chyba raczej jak został wcielony do Upadłych – sprecyzowałam.
             - No właśnie – dodał. – Skłócił Cię z rodziną, przyznał się do wypadku Willa i katastrofy lotniczej, krzywdził Cię fizycznie i psychicznie.
             - No to nie podlega dyskusji – powiedziałam. – Mści się, chce mojej śmierci, więc próbuje w każdy możliwy sposób.
             - Właśnie – zauważył. – W każdy możliwy sposób – powtórzył po mnie.
            Spojrzeliśmy na siebie, moja mina ewidentnie wyrażała niezrozumienie, natomiast na jego ustach pojawił się zalążek uśmiechu. Widząc, że naprawdę nie wiem, o co mu chodziło, ponownie zabrał głos.
             - Jak dobrze znasz legendy o Upadłych?
             - Wydaje mi się, że dość dobrze – odpowiedziałam.
             - A pamiętasz taki szczegół jak, możliwość wpływania na przeznaczenie istot nadprzyrodzonych? – spytał.
             - Pierwsze słyszę – przyznałam. – Ale, co to wnosi do naszej sprawy?
             - A to moja droga, że Thomas pomieszał w przeznaczeniu twoim, Edwarda i Williama – odpowiedział. – Postawił na drodze twojego brata tą dziewczynę, a tobie tego lekarza. Kiedy wasza samokontrola nie zawiodła, knuł dalej – mówił. – Wypadek Willa, nieudane urodziny – zrobiłam wielkie oczy. – Myśli samobójcze Edwarda, katastrofa samolotu…
             - Co?! Niby skąd…
             - Nie wiesz o nas wszystkiego, to znaczy o Eileenach – odpowiedział. – Nie mogę Ci powiedzieć skąd wiem, zdradzę jedynie, że ten Bravillit zaburzył pewien bieg w naturze. Nie tylko swoim pojawieniem się na świecie w postaci pół wampira-pół upadłego anioła, ale także podczas zmiany tego, czego zmienić nie wolno.  
            Nie odezwałam się ani słowem, ponieważ nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Zatrzymałam tylko auto pod domem, ponieważ dotarliśmy na miejsce. Chłopak zerknął jedynie w kierunku rezydencji, a zaraz potem ponownie na mnie.
             - Nie działał w tym wszystkim sam – mówił dalej. – Otrzymał skrzydła od wcześniej zabitego Nihilita, przez jedną z diablic. I to właśnie dzięki niej, mógł kontrolować myśli twojej rodziny.
             - Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? – zarzuciłam mu.
             - Nie wiedziałem – bronił się. – Kiedy zadzwoniłaś i powiedziałaś, że Etena połączyła siły z upadłym, Eileen o mało co zawału nie dostała, a potem spróbowała się czegoś dowiedzieć na własną rękę i jak widać się udało.
             - Eileen nie wiedziała wcześniej o Thomasie? – żachnęłam poirytowana, zatrzaskując za sobą drzwi, co było do mnie niepodobne. – Jakoś nie mieści mi się w głowie, żeby wszystko i wszelko wiedzącej harpii umknął taki maleńki szczegół, jak znajomość wampira z aniołem.
             - Wiedziała, ale…
             - Wiedziała i nie mogła nic wcześniej zrobić?! – podniosłam głos.
             - Nie wtrącamy się w wasze życie prywatne – wyjaśnił. – Nie mamy takiego prawa.
             - A wybranie mnie na świadka twojego małżeństwa to, czym jest według Ciebie, jak nie wtrącaniem się w moje prywatne sprawy? – warknęłam. – Sami wciągnęliście mnie w swój idyllicznie elficki świat, wiedząc kim jestem i z kim mam do czynienia – mówiłam dalej. – Kiedy po kilku tygodniach przekonałam was wreszcie, że nie mam złych zamiarów i można mi zaufać, nie można było mi jakoś pomóc?!
             - Nie miej nam tego za złe… - ponownie próbował jakoś ratować sytuację.
             - Działacie tylko i wyłącznie we własnym interesie – przerwałam mu niezwykle poirytowana. – Przyznaj, że gdyby nie Etena, nie zrobiłbyś nic.
             - Nie mów tak – zdenerwował się. – Ja nie miałem pojęcia, że moja matka może zdobyć takie informacje, gdybym wiedział wcześniej na pewno Claudia by już Ci o tym doniosła.
             - A chociaż rozmawiałeś z Eileen na ten temat? – zakpiłam.
             - Nie znałem Cię dobrze, zrozum… Nie chciałem być wścibski…
             - Nie znałeś mnie dobrze? – warknęłam. – Przecież znasz wszystkie myśli Cleo, a ona zna całą historię nawet w najdrobniejszych szczegółach, dlatego nie rozumiem, czemu nie zrobiłeś nic?
            Chłopak nie odpowiedział na moje pytanie, automatycznie spoglądając w drugą stronę. Jego topazowe oczy zmieniły barwę na stalowo-błękitną i za wszelką cenę starały się nie patrzeć w moim kierunku.
            - Po prostu nie chciałeś tego zrobić, taka jest prawda – przyznałam. – Złość zaślepiła wam racjonalne rozwiązania. Nie pomogłeś bo, po co? – na mojej twarzy pojawiła się maska zobojętnienia. – Po co? Przecież ja jestem tylko nic nie wartą bestią, niszczącą wszystko i wszystkich na swojej drodze.
             - Viviene, potrzebujesz pomocy? – Tuż za mną nagle odezwał się zatroskany głos Edwarda.         
            Automatycznie odwróciłam się w jego stronę, mój brat stał dokładnie dwa metry od nas, a ja nawet nie zauważyłam jego obecności. Noel zmierzył Cullena swoim przenikliwym wzrokiem i posłał nikły uśmiech.
             - Nie potrzebuje – odpowiedziałam hardo. – Wracaj do domu i zadbaj, by reszta nie przyklejała swoich nosów do szyb. Zaraz będziemy w środku.
             - Jesteś pewna, że mam odejść? – spytał, nie spuszczając oczu z mojego gościa.
             - Idź! – krzyknęłam i spojrzałam ponownie na harpię.
            Za moimi plecami usłyszałam jedynie pęd powietrza, a z piętra prychnięcie i czyjeś romantyczne westchnienie, stawiałam na Alice.
             - Elen, przepraszam Cię – odezwał się wreszcie. – Masz rację, nie chciałem pomóc, ale naprawdę musisz mi uwierzyć – chwycił mnie za ramiona. – Nie mogłem Ci zaufać jedynie przez to, co ujrzałem w myślach mojej żony, zrozum. Takich wampirów jak ty i twoja rodzina jest zaledwie garstka, reszta morduje z zimną krwią – mówił. – Trudno jest zaufać komuś, kto prawdopodobnie mógłby Cię zabić bez wahania.
             - No dobrze – dodałam. – Poznałeś mnie i…?
             - Po twojej ostatniej wizycie dużo rozmawiałem z Eileen o Tobie – powiedział. – Naprawdę żałowała tego, że co zrobiła na balu. Ale… dowiedziała się wtedy o tobie znacznie więcej, niż mogła przekazać nam Claudia.
             - Rozumiem, że słowa mojej przyjaciółki były niewystarczające – rzuciłam, po czym dodałam ironicznie. – Dlatego trzeba było zrobić mi pranie mózgu.
             - Musimy być ostrożni – szepnął. – Dobrze wiesz, co zdarzyło się przed wiekami.
             - Taa – wypuściłam powietrze. – No nic, po raz kolejny doświadczyłam z waszej stronny dyskryminacji rasowej, mimo że obiecano mi zupełnie co innego – dodałam z udawanym uśmiechem. – Nie mniej jednak, doprowadzimy sprawę Eteny i Thomasa do końca, właśnie dlatego tutaj jesteś.
             - Może kiedyś zrozumiesz – wtrącił, jednak bez pretensji w głosie.
             - Morze jest długie, głębokie i szerokie – stwierdziłam i zmieniałam temat. – Zapraszam do domu, moja rodzina nie może się Ciebie doczekać – po czym wspomniałam szeptem. – W szczególności moja siostra Alice.

~*~

            Kiedy pojawiliśmy się w salonie, Cullenowie zwarci i gotowi czekali już na nasze przybycie. Zerknęłam w kierunku Willa i uśmiechnęłam się do wampira, nieśmiało odwzajemnił moja minę, ale w jego pomarańczowo-czerwonych tęczówkach dostrzegłam pewnego rodzaju obawę i niezrozumienie. Alice, Esme i Rosalie, a także ich mężowie z zaciekawieniem i lekkim dystansem przyglądali się nowo przybyłemu. Natomiast Edward był chyba najbardziej zorientowany w sytuacji, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wpatrywał się  w męża Claudii nieprzyjemnym wzrokiem, nic jednak nie powiedział.
             - Dzień dobry – przywitał się mój znajomy. – Jestem Noel i bardzo się cieszę, że wreszcie mogę poznać rodzinę Eleonor – a zaraz potem dodał. – Bardzo przepraszamy za to nieporozumienie – wskazał kciukiem w stronę drzwi. – Ale musieliśmy z Vivi omówić kilka spraw, niekoniecznie przyjemnych.
             - Serdecznie witamy w naszym domu – odezwał się najstarszy Cullen i przedstawił harpii resztę wampirów.
            Po godzinnej rozmowie właściwie o niczym – pogodzie, podróży, Norwegii, jego domniemanej diecie, ulubionej dyscyplinie sportowej, głos zabrał Edward. Wtulona w ramię ukochanego, siedziałam na kanapie naprzeciw Noela i oczekiwałam odpowiedzi.
             - Masz jakiś pomysł, w sprawie swojej... kuzynki? – zapytał chłopaka. – Bo coś chyba postanowiłeś zrobić?
             - Szukają jej nasi… ludzie, ale jak na razie efektów nie widać – odpowiedział spoglądając na mnie. – Etena potrafi zniknąć z powierzchni ziemi.
             - Myślisz, że oprócz Thomasa, ktoś jeszcze jej pomaga? – odezwał się Jasper.
             - Tak – odrzekł Noel. – Z mojej świty prawie 12 osób, a nie wiadomo kogo do pomocy wezwał upadły.
             - Dwanaście? Aż? – Wyrwałam się niespodziewanie.
             - Świty? – Powtórzył zdekoncentrowany Emmett. – To ile was jest?
             - Nie zadawaj trudnych pytań, to nie jest teraz ważne – przypomniałam bratu i wróciłam do meritum. – Dwanaście wampirów…
             - Ten gad chce zabić Vivi, nie po raz pierwszy – przerwała mi Allie, zwracając się do blondyna. – Ale wiesz może, co Etena chce od naszej siostry?
            Zerknęłam na męża Claudii, ponieważ byłam ciekawa jaką też wersję ma zamiar przedstawić mojej rodzinie. Nie byłam zadowolona z kłamstwa i farsy, ale niestety nie miałam innego wyboru. Zastanawiałam się jedynie do jakiego stopnia posunie się Noel, by tylko ratować skórę Eileenów przed ujawnieniem.
             - Od Elen prawdopodobnie nic – odpowiedział książę, posyłając mi pełne skruchy spojrzenie. – Etena ma jeden w życiu cel – zemstę. Chce pomścić śmierć swojego dziecka, a do tego potrzeba jej ludzi, a przede wszystkim siły i nadprzyrodzonych zdolności.
             - Powiem ile tylko będę mógł, by przekazać im, jak najwięcej informacji – pomyślał. – I jeśli możesz zrób to samo. 
            - Dobrze – westchnęłam. – A mój brat to odczyta w myślach?
            - Nie. Nadajemy na innej częstotliwości.
             - To straszne – westchnęła Esme na stronie. – Biedna dziewczyna.
             - Zawarła pakt z Thomasem, jeśli ona pomoże mu pozbyć się mnie raz na zawsze, on pomoże jej pomścić śmierć córki – powiedziałam, wracając do rodziny.
             - A do czego ta dziewczyna potrzebuje 12 wampirów i upadłego anioła? – odezwał się Will.  – Chce zrobić zamach na Volterę, czy co?
             - Voltera to jej pierwszy przystanek – odpowiedział Noel. – A potem każdy wampir z linii Volturi.
            Poczułam nagle jak mój ukochany robi się spięty, więc odwróciłam głowę w jego stronę z pytaniem w oczach. William chciał już się odezwać, gdy wyprzedził go mój brat.
             - O cholera! – zaklął Emmett. – Mam nadzieję Carlisle, że twój stworzyciel nie był z nimi spokrewniony.
             - Aro jest jednym z pierwszych, stworzonych po Wielkiej Wojnie – powiedział mój ojciec. – Istnieje duże prawdopodobieństwo, że pochodzimy właśnie z linii Volturi.
             - A ty Jasper? – dołączyła się Rosalie.
             - Nie mam pojęcia kto stworzył Marię – odpowiedział szczerze. – Ani wcześniejsze pokolenia, przecież tak naprawdę nie da się tego ustalić.
             - Thomas potrafi – wtrącił Noel. – To przebiegła bestia…
             -  A Claudia? – odezwała się nagle przejęta Esme. – Twoja żona jest córką Aro…
             - Spokojnie – posłał chłopak jej uśmiech. – Cleo jest bezpieczna, a Etena jej nie skrzywdzi.
             - Na razie – stwierdziłam. – A co potem?
             - Wszystko może się zdarzyć – odpowiedział po dłuższej przerwie, wpatrując się w moje oczy.  
            - Ale dlaczego akurat Volturi? – spytał mój ojciec. – Cały czas mnie to zastanawia, czyżby Aro… - nie dokończył.
             - Powiedźmy, że ktoś z jego… rodu – odpowiedział wymijająco przedstawiciel harpii.
             - I jesteście pewni, że chodzi o dziecko? – wtrącił się Jazz, chcąc zrozumieć zaistniałą sytuację. – Tylko dziecko?
             - Tak – odpowiedział Noel. – Etena urodziła córkę, jeszcze jako istota ludzka. Kiedy dziewczynka miała 16 lat, moja kuzynka została przemieniona w… wampira, dwa lata później dołączyła do niej Ahilra.
             - I co było dalej? – odezwała się przejęta Rosalie.
             - Pewnego razu dziewczynka pojawiła się w złym miejscu, o złej porze – mówił. – I już nie dane nam było jej więcej widzieć, został tylko proch i… zabójca Ahilry.
            W salonie zapanowała absolutna cisza, mimo że mój biologiczny braciszek miał zamiar coś powiedzieć, zamilkł gwałtownie. Alice pisnęła niespodziewanie wtulając się w Jaspera, a moja druga siostra i Esme wymieniły zlęknione spojrzenia. Poczułam mocniejszy uścisk dłoni Williama, jednak nie zareagowałam na niego w ogóle. Historia owszem była mi znana, niestety nie koniecznie w takiej wersji. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw, ale czy miałam inny wybór.
             - Straszne – skwitowała Allie. – Okropne.
             - Wybacz, że oto zapytam, ale właściwie, skąd wiesz tyle o upadłych? – odezwał się Edward z pretensją w głosie, w kierunku mojego gościa. – O planach swojej kuzynki?
             - O Aniołach wiedzą raczej wszyscy Ed, a przynajmniej Ci, których interesuje istnienie naszego gatunku – rzuciłam. – A to mi Etena powiedziała, co chce zrobić – odpowiedziałam za chłopaka, przez co oskarżycielski ton mojego brata skierował się na moją stronę.
             - Co?! Dlaczego nam nie powiedziałaś? I w ogóle w jaki sposób…
             - O niektórych sprawach nie musieliście wiedzieć pierwsi – stwierdziłam, spoglądając na Noela. – Poza tym to jego kuzynka – wskazałam na blondyna. – Więc zna ją zdecydowanie lepiej, niż ja.
             - Cóż taką miałem nadzieję – stwierdził.
             - Dobra – odezwał się William. – W takim razie skoro wiemy mniej więcej, co się stało i dlaczego. Teraz pojawia się pytanie, jak temu zaradzić?
             - No i co robimy? – Dołączył się Edward. 
             - Mam pewien pomysł – zaczął powoli chłopak, zerkając na moją rodzinę. – Ale… podzielę się z nim dopiero, jak go spróbuje zrealizować… Być może okaże się to niewykonalne, dlatego też nie będę mówił na razie, co zamierzam zrobić.
             - Nie rozumiem – odezwałam się.
             - Ja też nie bardzo – wtrącił Jasper. – Ty realizujesz jakiś super… magiczny plan, o którym nikt nie ma pojęcia, a my „co”?
             - Coś ty wymyślił? – spojrzałam na męża Claudii.  
             - Nie powiem Ci, Viviene – pomyślał Noel w moim kierunku. – Bo będziesz znowu musiała kłamać, a ja sam nawet nie wiem, czy istnieje taka możliwość… Nie ważne. Muszę jak najszybciej wrócić do domu, nie możemy tracić ani chwili… Dowiesz się, najszybciej jak to tylko będzie możliwe, obiecuję.
            - Nie wiem, czy mogę Ci ufać.
            - Musisz.
             - A wy – mówił dalej, nie tracąc kontaktu z resztą. – Bacznie obserwujecie otoczenie i… pilnujcie siebie nawzajem.
             - Siedzieć i obserwować, tak? – Odezwał się nieprzyjemnym tonem mój ukochany. – A niby, co ma nam to da?
             - Na razie nie możemy nic zrobić – tłumaczył Noel.
             - Zgadzam się z Willem – powiedział Ed, stopniowo podnosząc głos. – Obserwacja nic nie da, ten przebiegły lis ze skrzydłami już nie raz zrobił nas w balona, manipulował umysłami, sprawił nawet że chciałem zabić własną siostrę…
             - I właśnie dlatego musimy działać z jeszcze większą rozwagą – odpowiedział książę. – Nie mamy do czynienia tylko z wampirami, ale również ze stworzeniami, o których nie mieliście pojęcia prawdopodobnie jeszcze kilka lat wcześniej – spojrzał na mojego brata i Willa. – Wiem, że takie czekanie jest sto razy gorsze od sprecyzowanych planów, ale nie mamy wyboru – skierował swoje krwistoczerwone tęczówki w moją stronę. – Potrzebujemy „czegoś”, co być może zatrzyma, albo i unieszkodliwi tego upadłego raz na zawsze. A przy tym i moją kuzynkę.
             - I ty wiesz, jak takie cudo zdobyć? – odezwał się Emmett. – Tak?
             - Być może – skwitował.
             - A jeśli to nie zadziała? – odezwał się Will.
             - To będziemy się później martwić – odpowiedziałam ukochanemu. 


"Nie kłamstwa, lecz prawda zabija nadzieję" - Jerzy Andrzejewski

15 komentarzy:

  1. Nie podejrzewałam Noela o taką obojętność. Myślałam, że facet jest z rodzaju tych co jeśli mają możliwość i mogą to pomagają, a tu takie zaskoczenie. Ślepa ideologia czy wyrachowana polityka?
    Czekam na realizację tego tajemniczego planu oraz oczywiście na mojego ukochanego słodkiego chłopca do przytulania :)
    Kolejna strawa. zaglądam w zakładkę informacje i aż zdębiałam. Rozumiem, czasami jest ciężko, nawał pracy, egzaminy i inne paskudztwa, ale nie zostawiaj mnie tu w stanie szału dowiedzenia się czegoś więcej.
    Ja Ci mówię, że to prze tą cholerną zimę się tak dzieje :) Przyjdzie wiosna to rozkwitniesz jak pączuszek ukazując to co u Ciecie najlepsze :D Poza tym w pisaniu jest jak w porach roku i rolnictwie, jest jałowa zima żeby przyszła upragniona pora dostatku (ale ze mnie mądrala, HA! :P)
    Byle do wiosny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie spodziewałam się tego po Noelu, ale jaki widać, uraza i pamięć harpii jest wiecznie trwała.

      Hmmm... którego chłopca?

      Mam nadzieję, że mi się poprawi :P
      Buziaki :**

      Usuń
    2. Oczywiście, że chodziło mi o Miśka.
      Chociaż właściwie na Willa też bardzo liczę :)

      Usuń
    3. Ach ten Misiek, Emmett, Emo, Boski... Pomyślimy, pomyślimy.

      Usuń
  2. Naprawdę jestem mile zaskoczona tym rozdziałem. Ciekawi mnie co też wymyślą aby zniszczyć Thomasa...O ile w ogóle da się go zniszczyć...Co do reakcji Noela, to powiem szczerze nie spodziewałam się, że będzie taki obojętny...No ale kto tam wie, co on tam ma w zanadrzu... No nic czekam z niecierpliwością na NR, mam nadzieję, że dowiem się o co mu chodzi. Pozdrawiam Carlli:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mnie to cieszy Kochana :) Jednak na wyjaśnienie zagadki, a właściwie tajemniczego planu Noela będzie trzeba poczekać.
      Pozdrawia

      Usuń
  3. Nie rozumiem, po co tak właściwie Noel przyjechał, skoro nie chce im powiedzieć, jak może pomóc? Cullenowie zgodzą się jedynie obserwować? Wątpię. O tym mógł powiedzieć przez telefon. Przyjechał, namieszał im w głowie i od razu wyjedzie? Czy ja po prostu czegoś nie łapię?
    A to nadawanie na innych częstotliwościach było niezłe, skojarzyło mi się z nietoperzem:p Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harpie to bardzo zmyślne i pamiętliwe stworzenia, wkrótce znów się o tym przekonasz. Jeśli chodzi o Noela, to niestety miał powód by przyjechać osobiście do Forks, jestem pewna że wiesz dlaczego.
      Nietoperzem? Hmmm... czemu nie :)

      Usuń
  4. Potomkowie Volturii? O cholera... Ale się porobiło!
    Uwielbiam czytać o soktorku i Elen - robią się lepsi niż Edward i Bells! Jestem ciekawa co 'tajemniczy plani' zawiera... Jak czytam wątki z Thomasem to krew mnie zalewa... Czy już dosyć złego nie narobił?! No ale cóż tacy są popaprańcy... Kochana wielki plus za Lifehouse (polecam utwór: You and me i oczywiście If this is goodbye <3) Moim zdaniem się nie wypaliłaś! Inaczej rozdział był by monotonny i nużący a tak nie jest! Chwila tylko dla siebie to jest naprawdę to co jest ci potrzebne, pomyśl czasem o sobie! Jestem pewna, że twoi fani (w tym ja of course)poczekają i nie będą ci mieli za złe jeśli poświęcisz czas dla samej siebie. TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI :)
    Pozdrawiam rubinku :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za wspaniałe słowa otuchy i chwalebne stwierdzenia, oczywiście myślę o sobie :) :* Lifehouse... uwielbiam, ostatnio ciągle ich słucham.
      PS. Popaprańcy są wszędzie, Kochana :P
      Buziole :****

      Usuń
  5. Zajrzałam tu przypadkiem i szczerze powiedziawszy myślałam, że to będzie następne słabe opowiadanko ... Zwracam honor! Bardzo przyjemny styl pisania, tzw. lekkie pióro :) Bardzo ciekawe i chociaż nie czytałam wcześniejszych rozdziałów to z pewnością tu wrócę ;)
    Przy okazji zapraszam na mojego bloga :
    fantasy-is-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz oraz uznanie. To prawda, że Pragnienie Serca są inne od reszty :P
      Pozdrawiam serdecznie i oczywiście czekam na Twoje dalsze opinie dotyczące rozdziałów :)

      Usuń
  6. Ciekawie rozkręciłaś to opowiadanie ;D Coś tak myślałam, że Will zostanie wampirem (świetny szósty zmysł XD). Postaram się nadrobić zaległości ^^.

    Zapraszam na vampire-curses.blog.onet.pl- mam nadzieję, ze jeszcze mnie pamiętasz ;) Dodałam tam nowe opowiadanie ,,Dwa serca,,. Czy jest ciekawe? Nie jestem pewna... Byłabym szczęśliwa, jeślibyś je oceniła ;D

    - Pozdrawiam i życzę weny- Demi ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No hej po półrocznej przerwie nastąpił mały przełom i jej nn u mnie. Normalnie cud, wiem. Co do Noela jestem kolejną z tłumu, bo mnie rozczarował. Taki niby luzak i przyjaciel, a naprawdę tylko o sibie dba. Ale wiadomo nie pomaga się wrogom, no chyba, ze się ma honor, który u niegio jest być może zamazany. Dobrze, że Viv mu dogadała. Ciekawie by było gdyby doszło do rękoczynów, ale wiem, że ona jest łągodna. Oczywiście czekam na następny rozdział i nawet się nie waż zawieszać, czy tracić wiarę we własne umięjętności. To niedopuszczalne i ble. A tak na serio. Jesteś boska i tyle. To czekam.
    Pozdrawiam i życze weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze dziękuję za rady co do mojego opowiadania. Na pewno się do nich dostosuję.
    Po drugie muszę cię bardzo przeprosić. Rozdział przeczytałam jeszcze w lutym, a jakoś mi z głowy wyleciało , żeby skomentować. Dlatego - PRZEPRASZAM :)
    Ciekawa jestem co ten Noel wymyślił. i Czy faktycznie da się unicestwić tego Thomasa.
    Pozdrawiam :)
    ( na-drodze-do-szczescia.bloog.pl )

    OdpowiedzUsuń