Prowadziłam auto z zawrotną prędkością, wymijając co chwila
samochody jadące wolniej, niż ja. Nie zwracając uwagi na ograniczenia i znaki
drogowe gnałam przed siebie, nie tylko dlatego że byłam już spóźniona. Z
samochodowego radia sączyła się cicho melodia grana przez mojego brata, prezent
który dołączony był do mojego urodzinowego audi.
Dyskretnie
zerknęłam na mojego gościa, jego wyraz twarzy nie zmienił się odkąd ponownie
wsiedliśmy do samochodu, nie odezwał się również ani słowem. Nie zamierzałam mu
przeszkadzać w czasie jego zadumy, a także z powodu być może planowania
unieszkodliwienia Eteny i Thomasa. Mijały kolejne minuty, sekundy, w końcu pięćdziesiąt
pięć kilometrów od Forks, nie wytrzymałam.
- O czym myślisz? – spytałam.
- Wystarczy, że zajrzysz mi do głowy i dowiesz
się wszystkiego – odrzekł z pięknym uśmiechem.
- Bez zezwolenia nie wchodzę do czyjegoś
umysłu – puściłam mu perskie oko.
- Ja niestety nie mam takiej możliwości
blokady – odpowiedział. – Z resztą tak samo, jak twój brat.
- Edward wypracował sobie odpowiednią taktykę,
by móc normalnie funkcjonować – dopowiedziałam. – Chociaż czasami widzę, że
jest mu ciężko.
- Jesteś jeszcze na niego zła? – zapytał. –
Claudia wspomniała, że to było dla Ciebie strasznym… przeżyciem.
- Nikomu nie życzę takich wiadomości, Noel –
odpowiedziałam bardzo poważnym tonem. – Nawet sobie nie wyobrażasz, co czułam w
tamtej chwili – spojrzałam na księcia ze smutkiem. – Byłam wściekła na niego,
na siebie…
- Na siebie? – Przerwał mi. – Niby dlaczego?
- Za swoją bezradność – dodałam. – Wiedziałam,
że Edward źle postępuje, ale pozwoliłam mu podążać własną ścieżką. Ścieżką,
która pół roku później omal nie zabiła naszej czwórki.
- Nie masz czasami wrażenia, że to wszystko co
złe i niespodziewane w twoim życiu, to schemat czyjegoś planu – spytał,
zupełnie zbijając mnie z wcześniej poruszanych kwestii.
- Nie zastanawiałam się nigdy nad tym –
stwierdziłam zaintrygowana. – Skąd w ogóle przyszedł Ci do głowy taki pomysł?
- Jeśli mogę się tak wyrazić, to nagromadzenie
twoich złych przeżyć skumulowało się po tym, jak opuściłaś Thomasa, prawda?
- Chyba raczej jak został wcielony do Upadłych
– sprecyzowałam.
- No właśnie – dodał. – Skłócił Cię z rodziną,
przyznał się do wypadku Willa i katastrofy lotniczej, krzywdził Cię fizycznie i
psychicznie.
- No to nie podlega dyskusji – powiedziałam. –
Mści się, chce mojej śmierci, więc próbuje w każdy możliwy sposób.
- Właśnie – zauważył. – W każdy możliwy sposób
– powtórzył po mnie.
Spojrzeliśmy
na siebie, moja mina ewidentnie wyrażała niezrozumienie, natomiast na jego
ustach pojawił się zalążek uśmiechu. Widząc, że naprawdę nie wiem, o co mu
chodziło, ponownie zabrał głos.
- Jak dobrze znasz legendy o Upadłych?
- Wydaje mi się, że dość dobrze –
odpowiedziałam.
- A pamiętasz taki szczegół jak, możliwość
wpływania na przeznaczenie istot nadprzyrodzonych? – spytał.
- Pierwsze słyszę – przyznałam. – Ale, co to
wnosi do naszej sprawy?
- A to moja droga, że Thomas pomieszał w
przeznaczeniu twoim, Edwarda i Williama – odpowiedział. – Postawił na drodze
twojego brata tą dziewczynę, a tobie tego lekarza. Kiedy wasza samokontrola nie
zawiodła, knuł dalej – mówił. – Wypadek Willa, nieudane urodziny – zrobiłam
wielkie oczy. – Myśli samobójcze Edwarda, katastrofa samolotu…
- Co?! Niby skąd…
- Nie wiesz o nas wszystkiego, to znaczy o
Eileenach – odpowiedział. – Nie mogę Ci powiedzieć skąd wiem, zdradzę jedynie,
że ten Bravillit zaburzył pewien bieg w naturze. Nie tylko swoim pojawieniem
się na świecie w postaci pół wampira-pół upadłego anioła, ale także podczas
zmiany tego, czego zmienić nie wolno.
Nie
odezwałam się ani słowem, ponieważ nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Zatrzymałam
tylko auto pod domem, ponieważ dotarliśmy na miejsce. Chłopak zerknął jedynie w
kierunku rezydencji, a zaraz potem ponownie na mnie.
- Nie działał w tym wszystkim sam – mówił
dalej. – Otrzymał skrzydła od wcześniej zabitego Nihilita, przez jedną z
diablic. I to właśnie dzięki niej, mógł kontrolować myśli twojej rodziny.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?
– zarzuciłam mu.
- Nie wiedziałem – bronił się. – Kiedy
zadzwoniłaś i powiedziałaś, że Etena połączyła siły z upadłym, Eileen o mało co
zawału nie dostała, a potem spróbowała się czegoś dowiedzieć na własną rękę i
jak widać się udało.
- Eileen nie wiedziała wcześniej o Thomasie? –
żachnęłam poirytowana, zatrzaskując za sobą drzwi, co było do mnie niepodobne.
– Jakoś nie mieści mi się w głowie, żeby wszystko i wszelko wiedzącej harpii
umknął taki maleńki szczegół, jak znajomość wampira z aniołem.
- Wiedziała, ale…
- Wiedziała i nie mogła nic wcześniej zrobić?!
– podniosłam głos.
- Nie wtrącamy się w wasze życie prywatne –
wyjaśnił. – Nie mamy takiego prawa.
- A wybranie mnie na świadka twojego
małżeństwa to, czym jest według Ciebie, jak nie wtrącaniem się w moje prywatne
sprawy? – warknęłam. – Sami wciągnęliście mnie w swój idyllicznie elficki świat, wiedząc kim jestem i z
kim mam do czynienia – mówiłam dalej. – Kiedy po kilku tygodniach przekonałam
was wreszcie, że nie mam złych zamiarów i można mi zaufać, nie można było mi
jakoś pomóc?!
- Nie miej nam tego za złe… - ponownie
próbował jakoś ratować sytuację.
- Działacie tylko i wyłącznie we własnym
interesie – przerwałam mu niezwykle poirytowana. – Przyznaj, że gdyby nie Etena,
nie zrobiłbyś nic.
- Nie mów tak – zdenerwował się. – Ja nie
miałem pojęcia, że moja matka może zdobyć takie informacje, gdybym wiedział
wcześniej na pewno Claudia by już Ci o tym doniosła.
- A chociaż rozmawiałeś z Eileen na ten temat?
– zakpiłam.
- Nie znałem Cię dobrze, zrozum… Nie chciałem
być wścibski…
- Nie
znałeś mnie dobrze? – warknęłam. – Przecież znasz wszystkie myśli Cleo, a
ona zna całą historię nawet w najdrobniejszych szczegółach, dlatego nie
rozumiem, czemu nie zrobiłeś nic?
Chłopak
nie odpowiedział na moje pytanie, automatycznie spoglądając w drugą stronę.
Jego topazowe oczy zmieniły barwę na stalowo-błękitną i za wszelką cenę starały
się nie patrzeć w moim kierunku.
-
Po prostu nie chciałeś tego zrobić, taka jest prawda – przyznałam. – Złość
zaślepiła wam racjonalne rozwiązania. Nie pomogłeś bo, po co? – na mojej twarzy
pojawiła się maska zobojętnienia. – Po co? Przecież ja jestem tylko nic nie
wartą bestią, niszczącą wszystko i wszystkich na swojej drodze.
- Viviene, potrzebujesz pomocy? – Tuż za mną
nagle odezwał się zatroskany głos Edwarda.
Automatycznie
odwróciłam się w jego stronę, mój brat stał dokładnie dwa metry od nas, a ja
nawet nie zauważyłam jego obecności. Noel zmierzył Cullena swoim przenikliwym
wzrokiem i posłał nikły uśmiech.
- Nie potrzebuje – odpowiedziałam hardo. –
Wracaj do domu i zadbaj, by reszta nie przyklejała swoich nosów do szyb. Zaraz
będziemy w środku.
- Jesteś pewna, że mam odejść? – spytał, nie
spuszczając oczu z mojego gościa.
- Idź! – krzyknęłam i spojrzałam ponownie na
harpię.
Za
moimi plecami usłyszałam jedynie pęd powietrza, a z piętra prychnięcie i czyjeś
romantyczne westchnienie, stawiałam na Alice.
- Elen, przepraszam Cię – odezwał się
wreszcie. – Masz rację, nie chciałem pomóc, ale naprawdę musisz mi uwierzyć –
chwycił mnie za ramiona. – Nie mogłem Ci zaufać jedynie przez to, co ujrzałem w
myślach mojej żony, zrozum. Takich wampirów jak ty i twoja rodzina jest
zaledwie garstka, reszta morduje z zimną krwią – mówił. – Trudno jest zaufać
komuś, kto prawdopodobnie mógłby Cię zabić bez wahania.
- No dobrze – dodałam. – Poznałeś mnie i…?
- Po twojej ostatniej wizycie dużo rozmawiałem
z Eileen o Tobie – powiedział. – Naprawdę żałowała tego, że co zrobiła na balu.
Ale… dowiedziała się wtedy o tobie znacznie więcej, niż mogła przekazać nam
Claudia.
- Rozumiem, że słowa mojej przyjaciółki były
niewystarczające – rzuciłam, po czym dodałam ironicznie. – Dlatego trzeba było
zrobić mi pranie mózgu.
- Musimy być ostrożni – szepnął. – Dobrze
wiesz, co zdarzyło się przed wiekami.
- Taa – wypuściłam powietrze. – No nic, po raz
kolejny doświadczyłam z waszej stronny dyskryminacji rasowej, mimo że obiecano
mi zupełnie co innego – dodałam z udawanym uśmiechem. – Nie mniej jednak,
doprowadzimy sprawę Eteny i Thomasa do końca, właśnie dlatego tutaj jesteś.
- Może kiedyś zrozumiesz – wtrącił, jednak bez
pretensji w głosie.
- Morze jest długie, głębokie i szerokie –
stwierdziłam i zmieniałam temat. – Zapraszam do domu, moja rodzina nie może się
Ciebie doczekać – po czym wspomniałam szeptem. – W szczególności moja siostra
Alice.
~*~
Kiedy
pojawiliśmy się w salonie, Cullenowie zwarci i gotowi czekali już na nasze
przybycie. Zerknęłam w kierunku Willa i uśmiechnęłam się do wampira, nieśmiało
odwzajemnił moja minę, ale w jego pomarańczowo-czerwonych tęczówkach
dostrzegłam pewnego rodzaju obawę i niezrozumienie. Alice, Esme i Rosalie, a
także ich mężowie z zaciekawieniem i lekkim dystansem przyglądali się nowo przybyłemu. Natomiast Edward był chyba najbardziej zorientowany w sytuacji,
a przynajmniej tak mi się wydawało. Wpatrywał się w męża Claudii nieprzyjemnym wzrokiem, nic
jednak nie powiedział.
- Dzień dobry – przywitał się mój znajomy. –
Jestem Noel i bardzo się cieszę, że wreszcie mogę poznać rodzinę Eleonor – a
zaraz potem dodał. – Bardzo przepraszamy za to nieporozumienie – wskazał
kciukiem w stronę drzwi. – Ale musieliśmy z Vivi omówić kilka spraw,
niekoniecznie przyjemnych.
- Serdecznie witamy w naszym domu – odezwał
się najstarszy Cullen i przedstawił harpii resztę wampirów.
Po
godzinnej rozmowie właściwie o niczym – pogodzie, podróży, Norwegii, jego
domniemanej diecie, ulubionej dyscyplinie sportowej, głos zabrał Edward.
Wtulona w ramię ukochanego, siedziałam na kanapie naprzeciw Noela i oczekiwałam
odpowiedzi.
- Masz jakiś pomysł, w sprawie swojej... kuzynki? – zapytał chłopaka. – Bo coś
chyba postanowiłeś zrobić?
- Szukają jej nasi… ludzie, ale jak na razie
efektów nie widać – odpowiedział spoglądając na mnie. – Etena potrafi zniknąć z
powierzchni ziemi.
- Myślisz, że oprócz Thomasa, ktoś jeszcze jej
pomaga? – odezwał się Jasper.
- Tak – odrzekł Noel. – Z mojej świty prawie
12 osób, a nie wiadomo kogo do pomocy wezwał upadły.
- Dwanaście? Aż? – Wyrwałam się
niespodziewanie.
- Świty? – Powtórzył zdekoncentrowany Emmett.
– To ile was jest?
- Nie zadawaj trudnych pytań, to nie jest
teraz ważne – przypomniałam bratu i wróciłam do meritum. – Dwanaście wampirów…
- Ten gad chce zabić Vivi, nie po raz pierwszy
– przerwała mi Allie, zwracając się do blondyna. – Ale wiesz może, co Etena
chce od naszej siostry?
Zerknęłam
na męża Claudii, ponieważ byłam ciekawa jaką też wersję ma zamiar przedstawić
mojej rodzinie. Nie byłam zadowolona z kłamstwa i farsy, ale niestety nie
miałam innego wyboru. Zastanawiałam się jedynie do jakiego stopnia posunie się
Noel, by tylko ratować skórę Eileenów przed ujawnieniem.
- Od Elen prawdopodobnie nic – odpowiedział książę,
posyłając mi pełne skruchy spojrzenie. – Etena ma jeden w życiu cel – zemstę.
Chce pomścić śmierć swojego dziecka, a do tego potrzeba jej ludzi, a przede
wszystkim siły i nadprzyrodzonych zdolności.
-
Powiem ile tylko będę mógł, by przekazać im, jak najwięcej informacji – pomyślał. – I jeśli możesz zrób to samo.
- Dobrze – westchnęłam. – A mój brat to odczyta w myślach?
- Nie. Nadajemy na innej
częstotliwości.
- To straszne – westchnęła Esme na stronie. –
Biedna dziewczyna.
- Zawarła pakt z Thomasem, jeśli ona pomoże mu
pozbyć się mnie raz na zawsze, on pomoże jej pomścić śmierć córki –
powiedziałam, wracając do rodziny.
- A do czego ta dziewczyna potrzebuje 12
wampirów i upadłego anioła? – odezwał się Will.
– Chce zrobić zamach na Volterę, czy co?
- Voltera to jej pierwszy przystanek –
odpowiedział Noel. – A potem każdy wampir z linii Volturi.
Poczułam
nagle jak mój ukochany robi się spięty, więc odwróciłam głowę w jego stronę z
pytaniem w oczach. William chciał już się odezwać, gdy wyprzedził go mój brat.
- O cholera! – zaklął Emmett. – Mam nadzieję
Carlisle, że twój stworzyciel nie był z nimi spokrewniony.
- Aro jest jednym z pierwszych, stworzonych po
Wielkiej Wojnie – powiedział mój ojciec. – Istnieje duże prawdopodobieństwo, że
pochodzimy właśnie z linii Volturi.
- A ty Jasper? – dołączyła się Rosalie.
- Nie mam pojęcia kto stworzył Marię –
odpowiedział szczerze. – Ani wcześniejsze pokolenia, przecież tak naprawdę nie
da się tego ustalić.
- Thomas potrafi – wtrącił Noel. – To
przebiegła bestia…
- A
Claudia? – odezwała się nagle przejęta Esme. – Twoja żona jest córką Aro…
- Spokojnie – posłał chłopak jej uśmiech. – Cleo
jest bezpieczna, a Etena jej nie skrzywdzi.
- Na razie – stwierdziłam. – A co potem?
- Wszystko może się zdarzyć – odpowiedział po
dłuższej przerwie, wpatrując się w moje oczy.
-
Ale dlaczego akurat Volturi? – spytał mój ojciec. – Cały czas mnie to
zastanawia, czyżby Aro… - nie dokończył.
- Powiedźmy, że ktoś z jego… rodu –
odpowiedział wymijająco przedstawiciel harpii.
- I jesteście pewni, że chodzi o dziecko? –
wtrącił się Jazz, chcąc zrozumieć zaistniałą sytuację. – Tylko dziecko?
- Tak – odpowiedział Noel. – Etena urodziła
córkę, jeszcze jako istota ludzka. Kiedy dziewczynka miała 16 lat, moja kuzynka
została przemieniona w… wampira, dwa lata później dołączyła do niej Ahilra.
- I co było dalej? – odezwała się przejęta
Rosalie.
- Pewnego razu dziewczynka pojawiła się w złym
miejscu, o złej porze – mówił. – I już nie dane nam było jej więcej widzieć,
został tylko proch i… zabójca Ahilry.
W
salonie zapanowała absolutna cisza, mimo że mój biologiczny braciszek miał
zamiar coś powiedzieć, zamilkł gwałtownie. Alice pisnęła niespodziewanie
wtulając się w Jaspera, a moja druga siostra i Esme wymieniły zlęknione
spojrzenia. Poczułam mocniejszy uścisk dłoni Williama, jednak nie zareagowałam na
niego w ogóle. Historia owszem była mi znana, niestety nie koniecznie w takiej
wersji. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw, ale czy miałam inny wybór.
- Straszne – skwitowała Allie. – Okropne.
- Wybacz, że oto zapytam, ale właściwie, skąd
wiesz tyle o upadłych? – odezwał się Edward z pretensją w głosie, w kierunku
mojego gościa. – O planach swojej kuzynki?
- O Aniołach wiedzą raczej wszyscy Ed, a
przynajmniej Ci, których interesuje istnienie naszego gatunku – rzuciłam. – A
to mi Etena powiedziała, co chce zrobić – odpowiedziałam za chłopaka, przez co
oskarżycielski ton mojego brata skierował się na moją stronę.
- Co?! Dlaczego nam nie powiedziałaś? I w
ogóle w jaki sposób…
- O niektórych sprawach nie musieliście
wiedzieć pierwsi – stwierdziłam, spoglądając na Noela. – Poza tym to jego
kuzynka – wskazałam na blondyna. – Więc zna ją zdecydowanie lepiej, niż ja.
- Cóż taką miałem nadzieję – stwierdził.
- Dobra – odezwał się William. – W takim razie
skoro wiemy mniej więcej, co się stało i dlaczego. Teraz pojawia się pytanie,
jak temu zaradzić?
- No i co robimy? – Dołączył się Edward.
- Mam pewien pomysł – zaczął powoli chłopak,
zerkając na moją rodzinę. – Ale… podzielę się z nim dopiero, jak go spróbuje
zrealizować… Być może okaże się to niewykonalne, dlatego też nie będę mówił na
razie, co zamierzam zrobić.
- Nie rozumiem – odezwałam się.
- Ja też nie bardzo – wtrącił Jasper. – Ty
realizujesz jakiś super… magiczny
plan, o którym nikt nie ma pojęcia, a my „co”?
- Coś ty
wymyślił? – spojrzałam na męża Claudii.
- Nie
powiem Ci, Viviene – pomyślał Noel w moim kierunku. – Bo będziesz znowu musiała kłamać, a ja sam nawet nie wiem, czy istnieje
taka możliwość… Nie ważne. Muszę jak najszybciej wrócić do domu, nie możemy
tracić ani chwili… Dowiesz się, najszybciej jak to tylko będzie możliwe,
obiecuję.
- Nie wiem, czy mogę Ci ufać.
- Musisz.
- A wy – mówił dalej, nie tracąc kontaktu z
resztą. – Bacznie obserwujecie otoczenie i… pilnujcie siebie nawzajem.
- Siedzieć i obserwować, tak? – Odezwał się
nieprzyjemnym tonem mój ukochany. – A niby, co ma nam to da?
- Na razie nie możemy nic zrobić – tłumaczył
Noel.
- Zgadzam się z Willem – powiedział Ed,
stopniowo podnosząc głos. – Obserwacja nic nie da, ten przebiegły lis ze
skrzydłami już nie raz zrobił nas w balona, manipulował umysłami, sprawił nawet
że chciałem zabić własną siostrę…
- I właśnie dlatego musimy działać z jeszcze
większą rozwagą – odpowiedział książę. – Nie mamy do czynienia tylko z wampirami,
ale również ze stworzeniami, o których nie mieliście pojęcia prawdopodobnie
jeszcze kilka lat wcześniej – spojrzał na mojego brata i Willa. – Wiem, że
takie czekanie jest sto razy gorsze od sprecyzowanych planów, ale nie mamy
wyboru – skierował swoje krwistoczerwone tęczówki w moją stronę. – Potrzebujemy
„czegoś”, co być może zatrzyma, albo i unieszkodliwi tego upadłego raz na
zawsze. A przy tym i moją kuzynkę.
- I ty wiesz, jak takie cudo zdobyć? – odezwał się Emmett. – Tak?
- Być może – skwitował.
- A jeśli to nie zadziała? – odezwał się Will.
- To będziemy się później martwić –
odpowiedziałam ukochanemu.
"Nie kłamstwa, lecz prawda zabija nadzieję" - Jerzy Andrzejewski
Nie podejrzewałam Noela o taką obojętność. Myślałam, że facet jest z rodzaju tych co jeśli mają możliwość i mogą to pomagają, a tu takie zaskoczenie. Ślepa ideologia czy wyrachowana polityka?
OdpowiedzUsuńCzekam na realizację tego tajemniczego planu oraz oczywiście na mojego ukochanego słodkiego chłopca do przytulania :)
Kolejna strawa. zaglądam w zakładkę informacje i aż zdębiałam. Rozumiem, czasami jest ciężko, nawał pracy, egzaminy i inne paskudztwa, ale nie zostawiaj mnie tu w stanie szału dowiedzenia się czegoś więcej.
Ja Ci mówię, że to prze tą cholerną zimę się tak dzieje :) Przyjdzie wiosna to rozkwitniesz jak pączuszek ukazując to co u Ciecie najlepsze :D Poza tym w pisaniu jest jak w porach roku i rolnictwie, jest jałowa zima żeby przyszła upragniona pora dostatku (ale ze mnie mądrala, HA! :P)
Byle do wiosny!
Ja też nie spodziewałam się tego po Noelu, ale jaki widać, uraza i pamięć harpii jest wiecznie trwała.
UsuńHmmm... którego chłopca?
Mam nadzieję, że mi się poprawi :P
Buziaki :**
Oczywiście, że chodziło mi o Miśka.
UsuńChociaż właściwie na Willa też bardzo liczę :)
Ach ten Misiek, Emmett, Emo, Boski... Pomyślimy, pomyślimy.
UsuńNaprawdę jestem mile zaskoczona tym rozdziałem. Ciekawi mnie co też wymyślą aby zniszczyć Thomasa...O ile w ogóle da się go zniszczyć...Co do reakcji Noela, to powiem szczerze nie spodziewałam się, że będzie taki obojętny...No ale kto tam wie, co on tam ma w zanadrzu... No nic czekam z niecierpliwością na NR, mam nadzieję, że dowiem się o co mu chodzi. Pozdrawiam Carlli:*:*
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mnie to cieszy Kochana :) Jednak na wyjaśnienie zagadki, a właściwie tajemniczego planu Noela będzie trzeba poczekać.
UsuńPozdrawia
Nie rozumiem, po co tak właściwie Noel przyjechał, skoro nie chce im powiedzieć, jak może pomóc? Cullenowie zgodzą się jedynie obserwować? Wątpię. O tym mógł powiedzieć przez telefon. Przyjechał, namieszał im w głowie i od razu wyjedzie? Czy ja po prostu czegoś nie łapię?
OdpowiedzUsuńA to nadawanie na innych częstotliwościach było niezłe, skojarzyło mi się z nietoperzem:p Pozdrawiam;)
Harpie to bardzo zmyślne i pamiętliwe stworzenia, wkrótce znów się o tym przekonasz. Jeśli chodzi o Noela, to niestety miał powód by przyjechać osobiście do Forks, jestem pewna że wiesz dlaczego.
UsuńNietoperzem? Hmmm... czemu nie :)
Potomkowie Volturii? O cholera... Ale się porobiło!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać o soktorku i Elen - robią się lepsi niż Edward i Bells! Jestem ciekawa co 'tajemniczy plani' zawiera... Jak czytam wątki z Thomasem to krew mnie zalewa... Czy już dosyć złego nie narobił?! No ale cóż tacy są popaprańcy... Kochana wielki plus za Lifehouse (polecam utwór: You and me i oczywiście If this is goodbye <3) Moim zdaniem się nie wypaliłaś! Inaczej rozdział był by monotonny i nużący a tak nie jest! Chwila tylko dla siebie to jest naprawdę to co jest ci potrzebne, pomyśl czasem o sobie! Jestem pewna, że twoi fani (w tym ja of course)poczekają i nie będą ci mieli za złe jeśli poświęcisz czas dla samej siebie. TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI :)
Pozdrawiam rubinku :*
Wielkie dzięki za wspaniałe słowa otuchy i chwalebne stwierdzenia, oczywiście myślę o sobie :) :* Lifehouse... uwielbiam, ostatnio ciągle ich słucham.
UsuńPS. Popaprańcy są wszędzie, Kochana :P
Buziole :****
Zajrzałam tu przypadkiem i szczerze powiedziawszy myślałam, że to będzie następne słabe opowiadanko ... Zwracam honor! Bardzo przyjemny styl pisania, tzw. lekkie pióro :) Bardzo ciekawe i chociaż nie czytałam wcześniejszych rozdziałów to z pewnością tu wrócę ;)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na mojego bloga :
fantasy-is-my-life.blogspot.com
Bardzo dziękuję za komentarz oraz uznanie. To prawda, że Pragnienie Serca są inne od reszty :P
UsuńPozdrawiam serdecznie i oczywiście czekam na Twoje dalsze opinie dotyczące rozdziałów :)
Ciekawie rozkręciłaś to opowiadanie ;D Coś tak myślałam, że Will zostanie wampirem (świetny szósty zmysł XD). Postaram się nadrobić zaległości ^^.
OdpowiedzUsuńZapraszam na vampire-curses.blog.onet.pl- mam nadzieję, ze jeszcze mnie pamiętasz ;) Dodałam tam nowe opowiadanie ,,Dwa serca,,. Czy jest ciekawe? Nie jestem pewna... Byłabym szczęśliwa, jeślibyś je oceniła ;D
- Pozdrawiam i życzę weny- Demi ;)
No hej po półrocznej przerwie nastąpił mały przełom i jej nn u mnie. Normalnie cud, wiem. Co do Noela jestem kolejną z tłumu, bo mnie rozczarował. Taki niby luzak i przyjaciel, a naprawdę tylko o sibie dba. Ale wiadomo nie pomaga się wrogom, no chyba, ze się ma honor, który u niegio jest być może zamazany. Dobrze, że Viv mu dogadała. Ciekawie by było gdyby doszło do rękoczynów, ale wiem, że ona jest łągodna. Oczywiście czekam na następny rozdział i nawet się nie waż zawieszać, czy tracić wiarę we własne umięjętności. To niedopuszczalne i ble. A tak na serio. Jesteś boska i tyle. To czekam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze weny.
Po pierwsze dziękuję za rady co do mojego opowiadania. Na pewno się do nich dostosuję.
OdpowiedzUsuńPo drugie muszę cię bardzo przeprosić. Rozdział przeczytałam jeszcze w lutym, a jakoś mi z głowy wyleciało , żeby skomentować. Dlatego - PRZEPRASZAM :)
Ciekawa jestem co ten Noel wymyślił. i Czy faktycznie da się unicestwić tego Thomasa.
Pozdrawiam :)
( na-drodze-do-szczescia.bloog.pl )